Jak obiecywałam, jest i rozdział!
Dedykuje go moim narkomankom, które podobno "lecą na to opowiadanie, jak dementor na szczęście"! Dziękuje wam dziewczyny, bardzo motywujecie mnie tym do działania. ♥
Chciałam podziękować mojej Panience Zabini, za cudowne, inspirujace rozmowy, rady i spamy na instagramie. :*
Rozdział w całości napisany na telefonie podczas weekendu we Wrocławiu, więc przepraszam za błędy.
czytasz = komentujesz
~*~
Jak wiadomo, każdy człowiek ma inne cechy, to na ich podstawie przydzielanym jest się do jednego z czterech domów w Hogwarcie.
Członkowie jednego z nich, znani są w szczególności z odwagi i uczciwości. Ale nikt nie wspominał, że Gryfoni są spokojni. O nie, ten dom sławny jest zarówno przez ognisty temperament, jak i kłótnie między jego członkami.
Jedną z niepisanych zasad Hogwartu, jest 'nigdy nie kłóć się z Gryfonem.' Oczywiście Ślizgoni z radością łamali tę regułę, przy każdej okazji jaka się nadarzyła.
Wracając do tematu, najgorsze sprzeczki wśród Lwów od siedmiu lat trawły między tymi samymi czarodziejami, a mianowicie trójką najlepszych przyjaciół, rozpoznawanych chyba przez całe magiczne społeczeństwo.
Chłopcy zawsze obarczali winą o wywołane awantury swoją przyjaciółkę, ale ona po prostu martwiła się o ich edukacje.
Czy naprawdę, wielcy Harry Potter i Ronald Weasley nie potrafią tego zrozumieć?!
Dziewczyna przechadzała się właśnie między wysokimi na parę metrów, rzędami regałów. Na każdym z nich znajdowały się bezcenne księgi i stare opasłe tomy, czekające tylko na młodego czarodzieja, który zdejmie je z półki w celu zapoznania się z ich treścią.
Biblioteka.
Hermiona lubiła spędzać tutaj swój wolny czas, nawet bardziej, niż w pokoju wspólnym. Zapach książek ją odprężał, a jednocześnie działał na nią jak magnes. Czytanie i zdobywanie wiedzy było chyba jej pasją, szkoda tylko, że nie miała z kim jej dzielić!
Prefekt naczelna przewróciła oczami, na wspomnienie kłótni z przyjaciółmi. Na Merlina! Jest już przecież tyle materiału do przerobienia. Minęło półtora tygodnia, a oni wszyscy zdają w tym roku OWTE'my!
Ta myśl przypomniała jej, co robi w swoim ulubionym zakątku zamku. Skierowała się w głąb biblioteki, szukając działów z księgami do nauki zaklęć, transmutacji i numerologii. Musiała też powtórzyć historię magii, bo przysnęła na ostatnim wykładzie Binns'a. W oka mgnieniu zdjęła z półek woluminy o szukanych przez nią tytułach. Miała ich już pokaźny stosik, ale musiała znaleźć jeszcze jedną książkę, Studium Zielarstwa dla Zaawansowanych.
Automatycznie skręciła w wąską alejkę, idąc do wschodniej części biblioteki, gdzie zapewne stał interesujący ją tom.
Nad głową Hermiony spotkały się dwie, z pozoru identyczne księgi, wykonały filołka w powietrzu, po czym zamieniły się miejscami na półkach po przeciwnych stronach alejki. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, w tej szkole nawet książki lubiły płatać uczniom figle, ciągle zamieniając się miescami i wywołując wten sposób dezorientację u młodych czarodzieji.
Draco pchnął ciężkie drewniane drzwi. Dziwne, że wcześniej nie wpadł na to, by szukać Granger w bibliotece. Dobrze wiedział, że to ulubione miejsce gryfonki w całym zamku. On też lubił książki, ale bez przesady, potrzebował przecież w życiu jeszcze trochę rozrywki.
Gdy przekroczył próg, nawiązał kontakt wzrokowy z kobietą w starszym wieku. Była średniego wzrostu, jej siwe włosy związane były w staranny kok, a blade, wąskie usta układały się w nieprzychylnym grymasie. Pani Prince, szkolna bibliotekarka patrzyła się na niego tak, jakby nosił na czole plakietkę "Złodziej i niszczyciel cennych skarbów szkolnej biblioteki". A przecież On jej nic nie zrobił! No dobra, kiedyś wywrócił specjalnie jej wózek z książkami, ale to było w pierwszej klasie, na Merlina!
Widać szkolne bibliotekarki nigdy nie zapominają.
Minął biurko, za którym siedziała ta stara jędza i zniknął za regałami. Westchnął z ulgą, kiedy przestał czuć na sobie jej złowróżebne spojrzenie.
Dopiero teraz zrozumiał, że znalezienie Hermiony w tym labiryncie nie będzie należało do łatwych zadań. Biblioteka była naprawdę ogromna.
Regały miały wysokość 5 metrów i długość 15. W bibliotece mieściło się ich przynajmniej 40. Poza tymi rzędami półek, mieszczącymi różnorakie dzieła, w centrum biblioteki znajdowała się przestrzeń do czytania i odrabiania lekcji, zastawiona drewnianymi stolikami z małymi, żółtymi lampkami. Chłopak zaczął zdejmować losowe książki z półek, sprawdzając czy Hermiony nie ma po drugiej stronie. Przeszukał tak już prawie połowę alejek, kiedy sylwetka jakiejś dziewczyny przemknęła kilka metrów dalej. Szybko poszedł w tamtą stronę, ale nie była to Granger, tylko jakaś Puchonka z 6 roku. Westchnął zrezygnowany, jak tak dalej pójdzie, to zabierze Potterowi Mapę Huncwotów. Jego ostatnią deską ratunku była czytelnia, więc poszedł w tamtą stronę z wzrokiem wbitym w ziemię.
Hermiona była bardzo zadowolona, znalazła Studium Zielarstwa szybciej, niż się tego spodziewała. Na dodatek, podręcznik okazał się mieć naprawdę małe rozmiary, co bardzo ją ucieszyło, gdyż miała już i tak dość liczny księgozbiór do udźwignięcia.
Skierowała się więc w stronę czytelni.
Książki załaniały jej pole widzenia, dlatego szła na oślep. W takich sytuacjach przydaje się właśnie pamięć fotograficzna.
Była już dwa regały od upragnionych stolików, kiedy jej drobne ciało odbiło się od czegoś, a raczej kogoś. Książki wypadły jej z rąk i narobiły sporego hałasu uderzając o drewnianą podłogę. Ona sama pewnie poszła by za ich przykładem, ale w ostatniej chwili została złapana przez osobę, z którą się zderzyła. Kiedy byli tak blisko siebie, poczuła przyjemną woń męskich perfum, które na sto procent należały do Malfoya. Czuła się skołowana, czemu rozlała się po niej fala ciepła, kiedy zorientowała się, że to jego perfumy? Na Merlina, na dodatek teraz się rumieni!
- Uważaj jak cho... Granger? Matko, przepraszam, nie zauważyłem cię. - odezwał się chłopak.
- I vice versa. - odpowiedziała cicho i szybko kucnęła, żeby pozbierać książki a Draco zrobił to samo.
- Daj, pomogę ci. - odezwał się, biorąc od niej książki i samemu podnosząc resztę.
Hermiona nie rozumiała zupełnie, skąd ta zmiana w jego zachowaniu. Draco Malfoy pomagający szlamie? Coś tu się nie zgadza.
-Nie trzeba, sama sobie poradzę. - odpowiedziała, chcąc zabrać od niego książki, ale Malfoy jej to uniemożliwił.
- Nie ma mowy. Nie pozwolę, żebyś dźwigała takie ciężary. Te książki ważą z tonę!
- Kiedy zacząłeś się o mnie martwić, co Malfoy? - zapytała ironicznie, krzyżując ręce na piersiach.
Draco wywinął się od odpowiedzi, wręczając jej najmniejszą, a tym samym najlżejszą książkę, czyli Studium Zielarstwa dla Zaawansowanych. Wiedział, że tym jeszcze bardziej ją wkurzy, ale niezbyt się tym przejął.
-Proszę bardzo, ponieś sobie, jak tak bardzo chcesz. - powiedział uśmiechając się złośliwie, po czym wszedł do czytelni z książkami na rękach.
Nie pozostawało jej nic innego, niż pójście za nim.
"Nie, jednak dalej ma w sobie coś ze starego Malfoya'' stwierdziła Hermiona.
Draco zatrzymał się przy jednym ze stolików na uboczu, wiedział, że to jej ulubiony, od pierwszej klasy to przy nim zawsze odrabiała lekcje.
-Może być tutaj? - spytał dla zachowania pozorów.
Dziewczyna w ramach odpowiedzi usiadła na jednym z krzeseł i chwyciła książkę do nauki zaklęć.
- Tak, dziękuje. - powiedziała, ale wydawało mu się, że Hermiona zwraca się do podręcznika, zamiast niego. Chyba myślała, że Smok da jej święty spokój, bo była już w swoim odrębnym świecie książek, nauki i zapisanych pergaminów.
Nic bardziej mylnego.
Chłopak uśmiechnął się obserwując ją, Hermiona Granger była naprawdę niezwykła w każdym calu. Usiadł na krześle po przeciwnej stronie stolika i spokojnie jej się przyglądał, podpierając głowę dłonią. Siedzieli tak, jak gdyby nigdy się nie wyzywali, nie rzucali na siebie klątw i nie stali przez długi czas po przeciwnych stronach w wojnie. Niestety, wszystko to miało miejsce, ale to była przeszłość, nie teraźniejszość. Kto wie? Może ich przyszłość będzie wyglądać zupełnie inaczej?
Z tych rozmyślań wyrwał go głuchy dźwięk. Hermiona ni stąd, ni z owąd zatrzasnęła książkę, w którą tak uparcie wpatrywała się od kilku minut i zwróciła swoje czekoladowe tęczówki prosto na niego.
Draco natomiast udawał, że bardzo interesuje go, co napisane jest na tylnej stronie jednego z opasłych tomów, które przyniósł tu dla Hermiony.
- Jeszcze tu jesteś? - zapytała z niechęcią dziewczyna.
-Jak widać tak.
-Ludzie się na ciebie gapią, Malfoy.
-Nie przyzwyczaiłaś się jeszcze? A tak wogóle, to nie patrzą się na mnie, tylko na nas. - Odpowiedział jej blondyn z wyzywającym półuśmiechem.
Hermiona wzdrygnęła się na ostatnie słowo, to było nie do pomyślenia, by ludzie myśleli o nich jako całość. Ona i Malfoy to dwa zupełnie osobne światy! Czy nie tak było, jest i powinno być?
-Czyżby Pan pępek świata przyznał wkońcu, że nie tylko on jest godny uwagi? - dogryzła mu. Może i nic jej od szóstej klasy nie zrobił, ale to nie zwalniało go, z bycia ślizgonem.
-Czyżby Pani wiem to wszystko, nie znała odpowiedzi? - spytał tym samym tomem, a jego twarz na chwile przypominała tego cynicznego, starego Dracona. Tego którym on nie chciał dłużej być, a którego ona nie chciała znać. Jednak szybko się ocknął i ją przeprosił. Dziewczynę zamurowało, On ją przeprosił? ON? No dobrze, może zbyt szybko go zaszufladkowała.
-Malfoy, co ty właściwie tutaj robisz? - Spytała po około kwadransie ciszy. Do tej pory, poza paroma wymianami zdań nie rozmawiali ze sobą. Ona uczyła się,a Draco przeglądał jedną z książek.
-Dotrzymuję ci towarzystwa. -powiedział uśmiechając się do niej.
-A mogę wiedzieć dlaczego? Nie jestem małym dzieckiem, nie trzeba się mną opiekować.
-To gdzie zgubiłaś swoich ochroniarzy? Nie widzę tu Harrego ani Łasica. - odpowiedział blondyn.
- ani RONA. - poprawila go automatycznie.
-niech ci będzie, Rona. - powtórzył po niej, przewracając oczami. - No to jak pozbyłaś się swoich nianiek?
-Nijak. - powiedziała. Może i ostatnio chłopcy byli trochę nadopiekuńczy względem jej i Ginny, ale nie myślała, że to tak bardzo rzuca się w oczy. Na dodatek znowu przypomniała sobie dzisiejszą kłótnię. - Sami nie chcieli mi towarzyszyć w nauce. Mogliby być bardziej odpowiedzialni a nie odrazu robić awanturę o parę godzin w bibliotece.
Draco parsknął śmiechem.
-Czy ci idioci naprawdę nadwyrężyli waszą 'wieczną' przyjaźń, bo byli zbyt leniwi żeby poświęcić dla ciebie parę godzin w bibliotece? Ach, ci Gryfoni. - podsumował swoja wypowiedź chłopak.
Hermiona uniosła brwi w geście zdumienia. Czy on właśnie stanął po jej stronie? Spodziewała się, że już prędzej będzie bronił Harrego. Nie było już tajemnica, że chłopcy się pogodzili. Jak miało nią zostać, skoro rozmawiali jak przyjaciele na korytarzach?
- Czy ty mnie bronisz? - spytała, co wywołało u niego uśmiech.
-Skoro masz rację, to jestem do tego zmuszony. - odpowiedział.
-Łaaaał, sprawiedliwy ślizgon? Cóż za ewenement. - ona też oparła podbródek na dłoni, co sprawiło, że ich twarze dzieliło mniej niż 40 centymetrów.
Draconowi zrobiło się niewiarygodnie ciepło.
- Ej, my wcale nie jesteśmy tacy źli, jak o nas opowiadają. Nie rozumiem tylko jednego. Mogłaś poprawić sobie humor po kłótni na dziesiątki sposobów, a nie iść do biblioteki. - oczywiście znał odpowiedź. Chciał mimo to rozmawiać z nią na takie lekkie tematy, sprawiało mu to nieopisanął przyjemność.
-Ale to właśnie mój ulubiony sposób! Czytanie jest niesamowite! Możesz spędzać przyjemnie czas i jeszcze czegoś nowego się przy okazji nauczyć. Kiedyś wszyscy doceniali to, jaką wartość ma wiedza... - i tak właśnie Hermiona zaczęła opowiadać mu o tym, ile radości może przynieść nauka. Draco nie słuchał jej monologu.
Lampki, stojące na stolikach w bibliotece oświetlały jej twarz i niesworne włosy ciepłymi barwami. Podziwiał każdą zmianę mimiki jej twarzy. Hermiona zupełnie zatraciła się w opowiadaniu o jakichś cennych woluminach, które znaleziono na wykopaliskach w Egipcie. Na jej twarzy goscił ciepły uśmiech, tak odmienny od tych cynicznych, z którymi miał całe życie doczynienia. Zachwycał się refleksami które powstały kiedy automatycznie założyła za ucho niesforny pukiel kasztanowych włosów.
Ona była taka mądra, dobra, rozsądna, zabawna, trochę uparta i piękna. Była dla niego ideałem. Szkoda, że za późno doceniamy osoby, które spotykamy ma swojej drodze. Los nie lubi grać nami w otwarte karty, musimy się z tym pogodzić i żyć dalej.
-Draco? Malfoy ocknij się! - jej głos sprawił, że chłopak wrócił do rzeczywistości. Żadne z nich, nie zauważyło nawet, że Hermiona zwróciła się do niego po imieniu.
-Przecież słucham, spokojnie. A może aż tak ci na tym zależy, co Granger? - spytał zalotnym głosem.
-Chyba śnisz! W takim razie o czym mówiłam? - spytała.
- O jakichś nudach, jak zwykle. - zażartował z uśmiechem.
- Ej, wypraszam sobie!- Odpowiedziała Hermiona udając oburzoną. Mimo to oboje zaczęli się śmiać.
-Czyli mam rozumieć, że rozmowy ze mną są nudne i już więcej nie poświęcisz mi swojego jakże cennego czasu, panie arystokrato?
-Ależ skąd, zrozumiałem dzisiaj sporo rzeczy. - powiedział poważnym tonem.
-Naprzykład?
"-Naprzykład, dlaczego się w tobie zakochałem.'' -powiedział myślach, ale zabrało mu odwagi dp wypowiedzienia tego na głos.
-Już rozumiem, dlaczego Longbottom jest orłem z zielarstwa. W tej książeczce mieści się akurat tyle, żeby jego mózg mógł to pomieścić. - zażartował wskazując książkę, której autor musiał szczędzić słowa.
-Jesteś okropny! - stwierdziła brązowowłosa, na dowód uderzając go w ramię wcześniej wspomnianym podręcznikiem.
- Widzisz? Nie bolało! Założę się, że ta książka nie ma nawet 300 stron! - powiedział, a Hermiona nie mogła się nie roześmiać.
-Zgoda, o kremowe piwo. - powiedziała, otwierając spis treści.
-Serio? 307 stron? Merlin ma dzisiaj dobry humor. - Powiedział, kiedy oboje pochylili się nad Studium Zielarstwa. Oczwiście jego humor też był niczego sobie, przynajmniej, od momentu, gdy wpadł na dziewczynę z książkami.
-Ha, wygrałam! - zawołała Hermiona.
Jednak ten wybuch radości, kosztował ich wygnaniem z biblioteki, przez Panią Prince. Nerwy bibliotekarki i tak były już zszargane, po tym, jak zobaczyła swoją ulubioną uczennicę Hogwartu w toważystwie tego "Podłego gada" jak to miała w zwyczaju nazywać Malfoya.
Kiedy blada na twarzy kobieta, zatrzasnęła za nimi drzwi, roześmiali się oboje.
-Ta stara jędza już nas tam raczej dzisiaj nie wpóści. - stwierdził Draco, wkładając ręce w kieszeń swojej szarej bluzy. Ciekawe czy wie, jak niesamowicie ten kolor podkreślał srebrną barwę jego tęczówek. - przeszło przez myśl Hermionie.
-I tak jest już późno, a jutro piątek, czyli lekcje od pierwszej godziny. - zauważyła Prefekt Naczelna.
- Skoro jutro piątek, to raczej nie pogodzisz się z Harrym i Weasleyem do sobotniego wypadu do Hogsmead? - spytał.
-Nie wydaje mi się... a czemu pytasz? -spytała podejrzliwie.
-No bo mógłbym znowu być twoją niańką. Poza tym jestem ci winny kremowe piwo. -zauważył Dracon. Bardzo chciał żeby się zgodziła, miałby prestekst, by znowu spędzić z nią trochę czasu.
Hermiona nie wiedziała co odpowiedzieć. Z jednej strony, dobrze się dzisiaj bawiła, głupio byłp iść do Hogsmeade samej, ale z drugiej strony Draco dalej pozostawał Malfoyem. Nie była pewna czy może mu ufać.
-Goń się Malfoy. - powiedziała z iście ślizgońskim uśmiechem, po czym wesołym krokiem odeszła w stronę wieży Gryffindoru.
Tego Dracon się na pewno nie spodziewał.
Wszyscy zmienili się po wojnie, Hermiony Granger, jak się okazuje też to dotyczy.
~*~
W całym zamku od paru minut panowała cisza i spokój, korytarze były puste i spotkać można było na nich tylko przemieszczające się bezszelestnie duchy. Jednak ten idealny dla kuratorium oświaty obrazek zmącił pewien blondyn.
Malfoy szedł szybko korytarzem do sali od transmutacji. Że też musiał dzisiaj zaspać! Gdy był już przy drzwiach, poluzował krawat, po czym zapukał i wszedł do sali. Otworzył już usta, w celu wytłumaczenia się, ale zanim wydał z siebie jakikolwiek dzwięk, usłyszał słowa czarownicy w szmaragdowo zielonej szacie.
- Siadaj Malfoy i nie odzywaj się ani słowem! - widać było, że Mcgonnagall jest dzisiaj wściekła, niczym Snape, kiedy ma dobry dzień.
Draco wolał nie igrać ze smiercią, więc szybko usiadł na swoim miejscu, obok Zabiniego.
- Stary, co ją ugryzło? - spytał szeptem przyjaciela.
-A licho ją wie! Od poczatku lekcji nosi ją po klasie, jakby na nią sowa narobiła, czy coś w tym stylu.
-Jestem ciekawy, co ja tak wyprowadziło z równowagi, musimy kiedyś tego spróbować.- rozważył się Malfoy, podczas gdy Minerva w zawrotnym tempie kreśliła jakiś skomplikowany temat na tablicy.
-Smoku, ona wlepiła już kilka szlabanów, w tym jeden twojej ukochanej. -zażrtowował sobie Zabini, za co został dźgnięty przez Malfoya między żebra.
-Zamkniejsz się?! - syknął zirytowany, Hermiona siedziała na skos od nich i wolał, żeby nie usłyszała tej wymiany zdań.
Przechodząca obok wicedyrektorka, posłała mu mordercze spojrzenie, które w wolnym tłumaczeniu, znaczyło tyle co "Jeszcze jeden taki wyskok, a będziesz tłumaczył się przed matką, dlaczego wywalili cię ze szkoły".
-Za co dostała szlaban? -spytał skonsternowamy, kiedy McSztywna szukała czegoś w papierach na swoim biurku.
-Naszą kochaną panią profesor irytowało, jej ciagłe zgłaszanie się do odpowiedzi.
-Co za ironia losu.
Oboje zachichotali.
-Najlepsze jest to, że termin szlabanu jest w sobotę o 12, czyli Miona raczej nie pójdzie do Hogsmeade. - zacmokał Zabini, kręcąc głową.
Kiedy wczoraj wieczorem, Draco opowiedział im, jak przebiegła rozmowa z Granger, miał nadzieję, że mimo wszystko jego przykajaciel spędzi z nią miło czas. Może nawet coś więcej?
Ale nie, skąd! Ten babsztyl musiał wstać dzisiaj wstać lewą nogą i zrujnować ich misterny plan!
Draco widział jednak całą tę sytuację w jasnych barwach. Szlaban dawał mu olazję do...
BACH!
Nauczycielka trasmutacji przerawała swoją żywą gestykulację kiedy książka z hukiem spadła z jedej z ławek.
Oczywiście należała ona do Dracona Malfoya. Przypadek? Nie sądzę!
-Przepraszam bardzo Pani profesor! Musiałem strącić ją łokcie...
-Dosyć tego Panie Malfoy! Pańskie zachowanie nikogo nie śmieszy. Stawisz się u mnie w sobotę o 12 na odbycie szlabanu z innymi uczniami! - McGonnagal wyglądała, jakby miała zaraz spłonąć.
-Tak jest Pani Profesor. - odpowiedział Smok, z udawaną pokorą.
Kiedy nauczycielka wróciła do prowadzenia lekcji, Draco rzucił kulką z papieru w siedzącą niedaleko Hermionę.
-Granger! -szepnął.
Kiedy się odwróciła, bez problemu odczytała z ruchu jego ust wiadomość.
"Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, Granger."
Dziewczyna wywróciła tylko oczami, a Blaise spojrzał na przyjaciela z uznaniem.
~*~
Rozdział na weekend obiecałam, z przysięgi się wywiązałam. :D
Mam nadzieję, że się wam podobało, wy maniacy Dramione!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
Jas ♦