piątek, 18 października 2013

Rozdział 6 - Granger

Jak obiecywałam, jest i rozdział!
Dedykuje go moim narkomankom, które podobno "lecą na to opowiadanie, jak dementor na szczęście"!  Dziękuje wam dziewczyny, bardzo motywujecie mnie tym do działania. ♥
Chciałam podziękować mojej Panience Zabini, za cudowne, inspirujace rozmowy, rady i spamy na instagramie. :*
Rozdział w całości napisany na telefonie podczas weekendu we Wrocławiu, więc przepraszam za błędy.
czytasz = komentujesz
~*~
Jak wiadomo, każdy człowiek ma inne cechy, to na ich podstawie przydzielanym jest się do jednego z czterech domów w Hogwarcie.
Członkowie jednego z nich, znani są w szczególności z odwagi i uczciwości. Ale nikt nie wspominał, że Gryfoni są spokojni. O nie, ten dom sławny jest zarówno przez ognisty temperament, jak i kłótnie między jego członkami.
Jedną z niepisanych zasad Hogwartu, jest 'nigdy nie kłóć się z Gryfonem.' Oczywiście Ślizgoni z radością łamali tę regułę, przy każdej okazji jaka się nadarzyła.

Wracając do tematu, najgorsze sprzeczki wśród Lwów od siedmiu lat trawły między tymi samymi czarodziejami, a mianowicie trójką najlepszych przyjaciół, rozpoznawanych chyba przez całe magiczne społeczeństwo.
Chłopcy zawsze obarczali winą o wywołane awantury swoją przyjaciółkę, ale ona po prostu martwiła się o ich edukacje.
Czy naprawdę, wielcy Harry Potter i Ronald Weasley nie potrafią tego zrozumieć?! 
Dziewczyna przechadzała się właśnie między wysokimi na parę metrów, rzędami regałów. Na każdym z nich znajdowały się bezcenne księgi i stare opasłe tomy, czekające tylko na młodego czarodzieja, który zdejmie je z półki w celu zapoznania się z ich treścią.
Biblioteka.
Hermiona lubiła spędzać tutaj swój wolny czas, nawet bardziej, niż w pokoju wspólnym. Zapach książek ją odprężał, a jednocześnie działał na nią jak magnes. Czytanie i zdobywanie wiedzy było chyba jej pasją, szkoda tylko, że nie miała z kim jej dzielić!
Prefekt naczelna przewróciła oczami, na wspomnienie kłótni z przyjaciółmi. Na Merlina!  Jest już przecież tyle materiału do przerobienia. Minęło półtora tygodnia, a oni wszyscy zdają w tym roku OWTE'my!
Ta myśl przypomniała jej, co robi w swoim ulubionym zakątku zamku. Skierowała się w głąb biblioteki, szukając działów z księgami do nauki zaklęć, transmutacji i numerologii. Musiała też powtórzyć historię magii, bo przysnęła na ostatnim wykładzie Binns'a. W oka mgnieniu zdjęła z półek woluminy o szukanych przez nią tytułach. Miała ich już pokaźny stosik, ale musiała znaleźć jeszcze jedną książkę, Studium Zielarstwa dla Zaawansowanych.
Automatycznie skręciła w wąską alejkę, idąc do wschodniej części biblioteki, gdzie zapewne stał interesujący ją tom.
Nad głową Hermiony spotkały się dwie, z pozoru identyczne księgi, wykonały filołka w powietrzu, po czym zamieniły się miejscami na półkach po przeciwnych stronach alejki. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, w tej szkole nawet książki lubiły płatać uczniom figle, ciągle zamieniając się miescami i wywołując wten sposób dezorientację u młodych czarodzieji.

Draco pchnął ciężkie drewniane drzwi. Dziwne, że wcześniej nie wpadł na to, by szukać Granger w bibliotece. Dobrze wiedział, że to ulubione miejsce gryfonki w całym zamku. On też lubił książki, ale bez przesady, potrzebował przecież w życiu jeszcze trochę rozrywki.
Gdy przekroczył próg, nawiązał kontakt wzrokowy z kobietą w starszym wieku. Była średniego wzrostu, jej siwe włosy związane były w staranny kok, a blade, wąskie usta układały się w nieprzychylnym grymasie. Pani Prince, szkolna bibliotekarka patrzyła się na niego tak, jakby nosił na czole plakietkę "Złodziej i niszczyciel cennych skarbów szkolnej biblioteki". A przecież On jej nic nie zrobił! No dobra, kiedyś wywrócił specjalnie jej wózek z książkami, ale to było w pierwszej klasie, na Merlina!
Widać szkolne bibliotekarki nigdy nie zapominają.
Minął biurko, za którym siedziała ta stara jędza i zniknął za regałami. Westchnął z ulgą, kiedy przestał czuć na sobie jej złowróżebne spojrzenie.
Dopiero teraz zrozumiał, że znalezienie Hermiony w tym labiryncie nie będzie należało do łatwych zadań. Biblioteka była naprawdę ogromna.
Regały miały wysokość 5 metrów i długość 15. W bibliotece mieściło się ich przynajmniej 40. Poza tymi rzędami półek, mieszczącymi różnorakie dzieła, w centrum biblioteki znajdowała się przestrzeń do czytania i odrabiania lekcji, zastawiona drewnianymi stolikami z małymi, żółtymi lampkami. Chłopak zaczął zdejmować losowe książki z półek, sprawdzając czy Hermiony nie ma po drugiej stronie. Przeszukał tak już prawie połowę alejek, kiedy sylwetka jakiejś dziewczyny przemknęła kilka metrów dalej. Szybko poszedł w tamtą stronę, ale nie była to Granger, tylko jakaś Puchonka z 6 roku. Westchnął zrezygnowany, jak tak dalej pójdzie, to zabierze Potterowi Mapę Huncwotów. Jego ostatnią deską ratunku była czytelnia, więc poszedł w tamtą stronę z wzrokiem wbitym w ziemię.

Hermiona była bardzo zadowolona, znalazła Studium Zielarstwa szybciej, niż się tego spodziewała. Na dodatek, podręcznik okazał się mieć naprawdę małe rozmiary, co bardzo ją ucieszyło, gdyż miała już i tak dość liczny księgozbiór do udźwignięcia.
Skierowała się więc w stronę czytelni.
Książki załaniały jej pole widzenia, dlatego szła na oślep. W takich sytuacjach przydaje się właśnie pamięć fotograficzna.
Była już dwa regały od upragnionych stolików, kiedy jej drobne ciało odbiło się od czegoś, a raczej kogoś. Książki wypadły jej z rąk i narobiły sporego hałasu uderzając o drewnianą podłogę. Ona sama pewnie poszła by za ich przykładem, ale w ostatniej chwili została złapana przez osobę, z którą się zderzyła. Kiedy byli tak blisko siebie, poczuła przyjemną woń męskich perfum, które na sto procent należały do Malfoya. Czuła się skołowana, czemu rozlała się po niej fala ciepła, kiedy zorientowała się, że to jego perfumy?  Na Merlina, na dodatek teraz się rumieni!
- Uważaj jak cho... Granger? Matko, przepraszam, nie zauważyłem cię. - odezwał się chłopak.
- I vice versa. - odpowiedziała cicho i szybko kucnęła, żeby pozbierać książki a Draco zrobił to samo.
- Daj, pomogę ci. - odezwał się, biorąc od niej książki i samemu podnosząc resztę.
Hermiona nie rozumiała zupełnie, skąd ta zmiana w jego zachowaniu. Draco Malfoy pomagający szlamie?  Coś tu się nie zgadza.
-Nie trzeba, sama sobie poradzę. - odpowiedziała, chcąc zabrać od niego książki, ale Malfoy jej to uniemożliwił.
- Nie ma mowy. Nie pozwolę, żebyś dźwigała takie ciężary. Te książki ważą z tonę!
- Kiedy zacząłeś się o mnie martwić, co Malfoy? - zapytała ironicznie, krzyżując ręce na piersiach.
Draco wywinął się od odpowiedzi, wręczając jej najmniejszą, a tym samym najlżejszą książkę, czyli Studium Zielarstwa dla Zaawansowanych. Wiedział, że tym jeszcze bardziej ją wkurzy, ale niezbyt się tym przejął.
-Proszę bardzo, ponieś sobie, jak tak bardzo chcesz. - powiedział uśmiechając się złośliwie, po czym wszedł do czytelni z książkami na rękach.
Nie pozostawało jej nic innego, niż pójście za nim.
"Nie, jednak dalej ma w sobie coś ze starego Malfoya'' stwierdziła Hermiona.
Draco zatrzymał się przy jednym ze stolików na uboczu, wiedział, że to jej ulubiony, od pierwszej klasy to przy nim zawsze odrabiała lekcje.
-Może być tutaj? - spytał dla zachowania pozorów.
Dziewczyna w ramach odpowiedzi usiadła na jednym z krzeseł i chwyciła książkę do nauki zaklęć.
- Tak, dziękuje. - powiedziała, ale wydawało mu się, że Hermiona zwraca się do podręcznika, zamiast niego. Chyba myślała, że Smok da jej święty spokój, bo była już w swoim odrębnym świecie książek, nauki i zapisanych pergaminów.
Nic bardziej mylnego.
Chłopak uśmiechnął się obserwując ją, Hermiona Granger była naprawdę niezwykła w każdym calu. Usiadł na krześle po przeciwnej stronie stolika i spokojnie jej się przyglądał, podpierając głowę dłonią. Siedzieli tak, jak gdyby nigdy się nie wyzywali, nie rzucali na siebie klątw i nie stali przez długi czas po przeciwnych stronach w wojnie. Niestety, wszystko to miało miejsce, ale to była przeszłość, nie teraźniejszość. Kto wie? Może ich przyszłość będzie wyglądać zupełnie inaczej?
Z tych rozmyślań wyrwał go głuchy dźwięk. Hermiona ni stąd, ni z owąd zatrzasnęła książkę, w którą tak uparcie wpatrywała się od kilku minut i zwróciła swoje czekoladowe tęczówki prosto na niego.
Draco natomiast udawał, że bardzo interesuje go, co napisane jest na tylnej stronie jednego z opasłych tomów, które przyniósł tu dla Hermiony.
- Jeszcze tu jesteś? - zapytała z niechęcią dziewczyna.
-Jak widać tak.
-Ludzie się na ciebie gapią, Malfoy.
-Nie przyzwyczaiłaś się jeszcze? A tak wogóle, to nie patrzą się na mnie, tylko na nas. - Odpowiedział jej blondyn z wyzywającym półuśmiechem.
Hermiona wzdrygnęła się na ostatnie słowo, to było nie do pomyślenia, by ludzie myśleli o nich jako całość. Ona i Malfoy to dwa zupełnie osobne światy!  Czy nie tak było, jest i powinno być?
-Czyżby Pan pępek świata przyznał wkońcu, że nie tylko on jest godny uwagi? - dogryzła mu. Może i nic jej od szóstej klasy nie zrobił, ale to nie zwalniało go, z bycia ślizgonem.
-Czyżby Pani wiem to wszystko, nie znała odpowiedzi? - spytał tym samym tomem, a jego twarz na chwile przypominała tego cynicznego, starego Dracona. Tego którym on nie chciał dłużej być, a którego ona nie chciała znać. Jednak szybko się ocknął i ją przeprosił. Dziewczynę zamurowało, On ją przeprosił?  ON? No dobrze, może zbyt szybko go zaszufladkowała.
-Malfoy, co ty właściwie tutaj robisz? - Spytała po około kwadransie ciszy. Do tej pory, poza paroma wymianami zdań nie rozmawiali ze sobą. Ona uczyła się,a Draco przeglądał jedną z książek.
-Dotrzymuję ci towarzystwa. -powiedział uśmiechając się do niej.
-A mogę wiedzieć dlaczego? Nie jestem małym dzieckiem, nie trzeba się mną opiekować.
-To gdzie zgubiłaś swoich ochroniarzy? Nie widzę tu Harrego ani Łasica. - odpowiedział blondyn.
- ani RONA. - poprawila go automatycznie.
-niech ci będzie, Rona. - powtórzył po niej, przewracając oczami. - No to jak pozbyłaś się swoich nianiek?
-Nijak. - powiedziała. Może i ostatnio chłopcy byli trochę nadopiekuńczy względem jej i Ginny, ale nie myślała, że to tak bardzo rzuca się w oczy. Na dodatek znowu przypomniała sobie dzisiejszą kłótnię. - Sami nie chcieli mi towarzyszyć w nauce. Mogliby być bardziej odpowiedzialni a nie odrazu robić awanturę o parę godzin w bibliotece.
Draco parsknął śmiechem.
-Czy ci idioci naprawdę nadwyrężyli waszą 'wieczną' przyjaźń, bo byli zbyt leniwi żeby poświęcić dla ciebie parę godzin w bibliotece? Ach, ci Gryfoni. - podsumował swoja wypowiedź chłopak.
Hermiona uniosła brwi w geście zdumienia. Czy on właśnie stanął po jej stronie? Spodziewała się, że już prędzej będzie bronił Harrego. Nie było już tajemnica, że chłopcy się pogodzili. Jak miało nią zostać, skoro rozmawiali jak przyjaciele na korytarzach?
- Czy ty mnie bronisz? - spytała, co wywołało u niego uśmiech.
-Skoro masz rację, to jestem do tego zmuszony. - odpowiedział.
-Łaaaał, sprawiedliwy ślizgon? Cóż za ewenement. - ona też oparła podbródek na dłoni, co sprawiło, że ich twarze dzieliło mniej niż 40 centymetrów.
Draconowi zrobiło się niewiarygodnie ciepło.
- Ej, my wcale nie jesteśmy tacy źli, jak o nas opowiadają. Nie rozumiem tylko jednego. Mogłaś poprawić sobie humor po kłótni na dziesiątki sposobów, a nie iść do biblioteki. -  oczywiście znał odpowiedź. Chciał mimo to rozmawiać z nią na takie lekkie tematy, sprawiało mu to nieopisanął przyjemność.
-Ale to właśnie mój ulubiony sposób! Czytanie jest niesamowite! Możesz spędzać przyjemnie czas i jeszcze czegoś nowego się przy okazji nauczyć. Kiedyś wszyscy doceniali to, jaką wartość ma wiedza... - i tak właśnie Hermiona zaczęła opowiadać mu o tym, ile radości może przynieść nauka. Draco nie słuchał jej monologu.
Lampki, stojące na stolikach w bibliotece oświetlały jej twarz i niesworne włosy ciepłymi barwami. Podziwiał każdą zmianę mimiki jej twarzy. Hermiona zupełnie zatraciła się w opowiadaniu o jakichś cennych woluminach, które znaleziono na wykopaliskach w Egipcie. Na jej twarzy goscił ciepły uśmiech, tak odmienny od tych cynicznych, z którymi miał całe życie doczynienia. Zachwycał się refleksami które powstały kiedy automatycznie założyła za ucho niesforny pukiel kasztanowych włosów.
Ona była taka mądra, dobra, rozsądna, zabawna, trochę uparta i piękna. Była dla niego ideałem. Szkoda, że za późno doceniamy osoby, które spotykamy ma swojej drodze. Los nie lubi grać nami w otwarte karty, musimy się z tym pogodzić i żyć dalej.
-Draco? Malfoy ocknij się! - jej głos sprawił, że chłopak wrócił do rzeczywistości. Żadne z nich, nie zauważyło nawet, że Hermiona zwróciła się do niego po imieniu.
-Przecież słucham, spokojnie. A może aż tak ci na tym zależy, co Granger? - spytał zalotnym głosem.
-Chyba śnisz! W takim razie o czym mówiłam? - spytała.
- O jakichś nudach, jak zwykle. - zażartował z uśmiechem.
- Ej, wypraszam sobie!- Odpowiedziała Hermiona udając oburzoną. Mimo to oboje zaczęli się śmiać.
-Czyli mam rozumieć, że rozmowy ze mną są nudne i już więcej nie poświęcisz mi swojego jakże cennego czasu, panie arystokrato?
-Ależ skąd, zrozumiałem dzisiaj sporo rzeczy. - powiedział poważnym tonem.
-Naprzykład?
"-Naprzykład, dlaczego się w tobie zakochałem.'' -powiedział  myślach, ale zabrało mu odwagi dp wypowiedzienia tego na głos.
-Już rozumiem, dlaczego Longbottom jest orłem z zielarstwa. W tej książeczce mieści się akurat tyle, żeby jego mózg mógł to pomieścić. - zażartował wskazując książkę, której autor musiał szczędzić słowa.
-Jesteś okropny! - stwierdziła brązowowłosa, na dowód uderzając go w ramię wcześniej wspomnianym podręcznikiem.
- Widzisz? Nie bolało! Założę się, że ta książka nie ma nawet 300 stron! - powiedział, a Hermiona nie mogła się nie roześmiać.
-Zgoda, o kremowe piwo. - powiedziała, otwierając spis treści.
-Serio? 307 stron? Merlin ma dzisiaj dobry humor. - Powiedział, kiedy oboje pochylili się nad Studium Zielarstwa. Oczwiście jego humor też był niczego sobie, przynajmniej, od momentu, gdy wpadł na dziewczynę z książkami.
-Ha, wygrałam! - zawołała Hermiona.
Jednak ten wybuch radości, kosztował ich wygnaniem z biblioteki, przez Panią Prince. Nerwy bibliotekarki i tak były już zszargane, po tym, jak zobaczyła swoją ulubioną uczennicę Hogwartu w toważystwie tego "Podłego gada" jak to miała w zwyczaju nazywać Malfoya.
Kiedy blada na twarzy kobieta, zatrzasnęła za nimi drzwi, roześmiali się oboje.
-Ta stara jędza już nas tam raczej dzisiaj nie wpóści. - stwierdził Draco, wkładając ręce w kieszeń swojej szarej bluzy. Ciekawe czy wie, jak niesamowicie ten kolor podkreślał srebrną barwę jego tęczówek. - przeszło przez myśl Hermionie.
-I tak jest już późno, a jutro piątek, czyli lekcje od pierwszej godziny. - zauważyła Prefekt Naczelna.
- Skoro jutro piątek, to raczej nie pogodzisz się z Harrym i Weasleyem do sobotniego wypadu do Hogsmead? - spytał.
-Nie wydaje mi się... a czemu pytasz? -spytała podejrzliwie.
-No bo mógłbym znowu być twoją niańką. Poza tym jestem ci winny kremowe piwo. -zauważył Dracon. Bardzo chciał żeby się zgodziła, miałby prestekst, by znowu spędzić z nią trochę czasu.
Hermiona nie wiedziała co odpowiedzieć. Z jednej strony, dobrze się dzisiaj bawiła, głupio byłp iść do Hogsmeade samej, ale z drugiej strony Draco dalej pozostawał Malfoyem. Nie była pewna czy może mu ufać.
-Goń się Malfoy. - powiedziała z iście ślizgońskim uśmiechem, po czym wesołym krokiem odeszła w stronę wieży Gryffindoru.
Tego Dracon się na pewno nie spodziewał.
Wszyscy zmienili się po wojnie, Hermiony Granger, jak się okazuje też to dotyczy.
~*~
W całym zamku od paru minut panowała cisza i spokój, korytarze były puste i spotkać można było na nich tylko przemieszczające się bezszelestnie duchy. Jednak ten idealny dla kuratorium oświaty obrazek zmącił pewien blondyn.

Malfoy szedł szybko korytarzem do sali od transmutacji. Że też musiał dzisiaj zaspać! Gdy był już przy drzwiach, poluzował krawat, po czym zapukał i wszedł do sali. Otworzył już usta, w celu wytłumaczenia się, ale zanim wydał z siebie jakikolwiek dzwięk, usłyszał słowa czarownicy w szmaragdowo zielonej szacie.
- Siadaj Malfoy i nie odzywaj się ani słowem! - widać było, że Mcgonnagall jest dzisiaj wściekła, niczym Snape, kiedy ma dobry dzień.
Draco wolał nie igrać ze smiercią, więc szybko usiadł na swoim miejscu, obok Zabiniego.
- Stary, co ją ugryzło? - spytał szeptem przyjaciela.
-A licho ją wie! Od poczatku lekcji nosi ją po klasie, jakby na nią sowa narobiła, czy coś w tym stylu.
-Jestem ciekawy, co ja tak wyprowadziło z równowagi, musimy kiedyś tego spróbować.- rozważył się Malfoy, podczas gdy Minerva w zawrotnym tempie kreśliła jakiś skomplikowany temat na tablicy.
-Smoku, ona wlepiła już kilka szlabanów, w tym jeden twojej ukochanej. -zażrtowował sobie Zabini, za co został dźgnięty przez Malfoya między żebra.
-Zamkniejsz się?! - syknął zirytowany, Hermiona siedziała na skos od nich i wolał, żeby nie usłyszała tej wymiany zdań.
Przechodząca obok wicedyrektorka, posłała mu mordercze spojrzenie, które w wolnym tłumaczeniu, znaczyło tyle co "Jeszcze jeden taki wyskok, a będziesz tłumaczył się przed matką, dlaczego wywalili cię ze szkoły".
-Za co dostała szlaban? -spytał skonsternowamy, kiedy McSztywna szukała czegoś w papierach na swoim biurku.
-Naszą kochaną panią profesor irytowało, jej ciagłe zgłaszanie się do odpowiedzi.
-Co za ironia losu.
Oboje zachichotali.
-Najlepsze jest to, że termin szlabanu jest w sobotę o 12, czyli Miona raczej nie pójdzie do Hogsmeade. - zacmokał Zabini, kręcąc głową.
Kiedy wczoraj wieczorem, Draco opowiedział im, jak przebiegła rozmowa z Granger, miał nadzieję, że mimo wszystko jego przykajaciel spędzi z nią miło czas. Może nawet coś więcej?
Ale nie, skąd! Ten babsztyl musiał wstać dzisiaj wstać lewą nogą i zrujnować ich misterny plan!
Draco widział jednak całą tę sytuację w jasnych barwach. Szlaban dawał mu olazję do...
BACH!
Nauczycielka trasmutacji przerawała swoją żywą gestykulację kiedy książka z hukiem spadła z jedej z ławek.
Oczywiście należała ona do Dracona Malfoya. Przypadek? Nie sądzę!
-Przepraszam bardzo Pani profesor! Musiałem strącić ją łokcie...
-Dosyć tego Panie Malfoy! Pańskie zachowanie nikogo nie śmieszy. Stawisz się u mnie w sobotę o 12 na odbycie szlabanu z innymi uczniami! - McGonnagal wyglądała, jakby miała zaraz spłonąć.
-Tak jest Pani Profesor. - odpowiedział Smok, z udawaną pokorą.
Kiedy nauczycielka wróciła do prowadzenia lekcji, Draco rzucił kulką z papieru w siedzącą niedaleko Hermionę.
-Granger! -szepnął.
Kiedy się odwróciła, bez problemu odczytała z ruchu jego ust wiadomość.
"Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, Granger."
Dziewczyna wywróciła tylko oczami, a Blaise spojrzał na przyjaciela z uznaniem.

~*~
Rozdział na weekend obiecałam, z przysięgi się wywiązałam. :D
Mam nadzieję, że się wam podobało, wy maniacy Dramione!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
Jas ♦

środa, 9 października 2013

Zaproszenie!

Hej, hej wszystkim! Odrazu uprzedzam, że to nie jest nowy rozdział. XD
Gorąco zapraszam wszystkich potterheadów na nowo otwarty blog z opowiadaniem mojej przyjaciółki!
Narazie ukazał się tylko prolog, ale Popielatte ma ogromny talent, więc naprawdę warto.
Łapcie link : http://siostry-black.blogspot.com
Mam nadzieję, że pozostawicie jej wieeeeele komentarzy ze swoją opinią. ;)

Taka dodatkowa wiadomość, przyszły rozdział już wkrótce! :*

Kocham was bardzo,
Jas xoxo

piątek, 4 października 2013

Rozdział 5 - Malfoy

Witam was kochani!
Tak wiem, nie dodawałam cały miesiąc, przepraszam, mam nadzieję że nie zniechęciło to was i dalej trwacie z tą historią! <3
Chciałam zadedykować ten rozdział w szczególności dwóm osobom:
Edge, niesamowicie utalentowanej pisarce, która powinna być wzorem do naśladowania dla każdej bloggerki. Kochająca dramione ;*
A także mojej ukochanej Popielatte <3 - za twoją przyjaźń i wsparcie kochana!
Życzę miłej lektury i zapraszam WSZYSTKICH do KOMENTOWANIA! <3
Jasmine
~*~
Draco Malfoy był ostatnio w złym nastroju. Oczywiście, pod warunkiem, że można tak nazwać:
wisielczy humor, napady agresji, stany depresyjne, zalewanie się co wieczór w trupa i wrzeszczenie na kogo popadnie. Wszyscy spędzający czas w Pokoju Wspólnym doświadczyli tego na własnej skórze i z cierpliwością znosili zachowanie Księcia Slytherinu.
Jednak ostatnio, owy stan osiągnął apogeum. Draco zamknął się w swoim dormitorium po nawrzeszczeniu na wypłakującą się obecnie w ramię siostry Astorię. Jak on to ujął?

*Retrospekcja*
-Greengrass, ty ciemna maso! Daj mi wreszcie święty spokój. Nie rozumiesz, że mam gdzieś twoje bezowocne próby podrywu? Nie podobasz mi się i nigdy nie będziesz więc lepiej idź kleić się do jakiegoś faceta, który poleci na twoją głupotę! - Draco był wściekły, niczym rozjuszony byk.
- Ale Dracusiu... - Ast zaszkliły się oczy.
 3
Westchnienie.
2
Trzask drzwi do dormitoriów siódmoklasistów.
1
Słyszany nawet w odległych zakamarkach lochów, dramatyczny szloch Astorii.
*Koniec retrospekcji*

Matt na widok tej sceny pokręcił głową ze zrezygnowaniem. Ktoś musi szybko ogarnąć Smoka, z tego co wiedział, lista osób o tak nieprzeciętnych zdolnościach była bardzo krótka.
Zdecydowanie zbyt krótka.
Na jego szczęście, jedna z tej dwójki właśnie pojawiła się w wejściu do Pokoju Wspólnego Ślizgonów.
Patrzył, jak próbuje zorientować się w sytuacji, schodząc z wrodzoną gracją po marmurowych schodach. Świetnie udawała, że wszystko jest w porządku. Mogła oszukać każdego, ale nie jego.
Mat od dziecka umiał odczytać z zachowania ludzi ich samopoczucie, nawet jeśli próbowali je zamaskować. Dlatego właśnie był pewny, że Jasmine nie ma lekko.
Matt dużo się nie pomylił, Jas rzeczywiście miała poważny problem.
Przynajmniej ja dla niej.
Minęło półtora tygodnia, od kiedy pierwszy raz przekroczyła mury Hogwartu jako jego uczennica, a co za tym idzie poznała Jasona. Obejmował ją gdy szedł obok korytarzem, trzymał za rękę pod ławką w trakcie lekcji, siadał zawsze obok niej w Wielkiej Sali. A ona, głupia, pozwalała mu na wszystko, jakby była drewnianą kłodą.
Miała mieszane uczucia, jednocześnie coś ją do niego ciągnęło i odpychało.
Jason był spełnieniem marzeń chyba każdej dziewczyny w zamku. Wygadany, z poczuciem humoru, inteligentny, utalentowany, dobry w czarowaniu, bogaty (jego ojciec mugol był szefem dużej korporacji) i bardzo przystojny a na dodatek pewny siebie i arogancki.
"Spełnienie marzeń? Chyba dla pustych laluni!" - Stwierdziła brunetka słysząc swoje myśli.
Oczywiście nie zastanawiała się nad plusami i minusami chłopaka bez powodu, Jason zadał jej dzisiaj, gdy przechadzali się po błoniach, dość osobliwe pytanie.
Chwilę później usłyszała przy swoim uchu głos, który wyrwał ją z zadumy i sprawił, że jej policzki stały się niemiłosiernie gorące. Nie zastanawiała się wcale, nad jego wpływem.
 - Właśnie przegapiłaś mistrzowską operetkę, w wykonaniu naszej tlenionej gwiazdy. - Powiedział Matthew, uśmiechając się do niej radośnie.
Radośnie?
Tak, nic nie poradzi na to,że w tym roku w dziwny sposób, świat stał się dla niego piękniejszy.
Nie, to nie przez zniknięcie Czarnego Pana.
-Nawet mnie już zaczyna wkurzać ta cała szopka.- stwierdziła nerwowo. - Gdzie jest mój kuzyn, skończony idiota?
Matt właśnie miał jej odpowiedzieć, ale w tym momencie można było usłyszeć dźwięk, charakterystyczny dla tłuczonego szkła a zaraz potem głos pewnego niesamowicie przystojnego blondyna "Ja pierdole! Co się dzieje z moim życiem?!" dobiegający ze schodów prowadzących do męskich dormitoriów.
Oboje, dokładnie w tej samej chwili przewrócili oczami.
-Kłopoty z księżniczkami? - spytał kpiąco.
-Coś w tym stylu. Matt? - odpowiedziała, będąc już na schodach Jasmine.- Ściągnąłbyś mi tu Blaise'a? Powiedz, że jest problem w kwestii "Smok Lwica" i potrzebuje jego pomocy.
-Jasne, cokolwiek to znaczy. - odpowiedział brunet - Tylko co ja będę z tego miał?
-No proooszę, Matthew! - odpowiedziała robiąc niewinną minę, nie mógł powiedzieć nie.
Taka właśnie była ta dziewczyna, raz delikatna i krucha jak z porcelany, po chwili sarkastyczna lub z genialnym poczuciem humoru. Najpierw pełna entuzjazmu i szczęśliwa, a już po chwili zamyślona lub jak po spotkaniu z dementorem. Niektóre zdażenia z naszej przeszłości zmieniają nas na zawsze, ale czasem  z niespodziewanym skutkiem.
-Niech ci będzie maluchu.-odpowiedział z uśmiechem na swojej przystojnej twarzyczce 16-letniego arystokraty.
-Ja ci dam maluchu! - odpowiedziała, ze wszystkich sił starając się nie roześmiać, jednocześnie przyjmując poważny ton.
Cóż, nie udało jej się to, bo wychodząc z Pokoju Wspólnego chłopak usłyszał jej wesoły śmiech.

Dormitoria siódmych klas, jak można się było tego spodziewać - znajdowały się na ostatniej kondygnacji ślizgońskiego lokum.
-W Beauxbatons mieliśmy przynajmniej windy.- mruczała pod nosem Jasmine, przyzwyczajona do francuskich standardów.
Gdy znalazła się przed szukanymi drzwiami, zauważyła, że są uchylone i tworzy się pod nimi mała kałuża o złocistej barwie, podejrzanie przypominająca Ognistą Whisky. Popchnęła je lekko czubkiem skórzanego buta, wywołując melancholijne skrzypienie miedzianych zawiasów.
W środku znajdowały się trzy potężne łóżka, wykonane z mahoniowego drewna. Dwa z nich, stojące po bokach pokoju zasłaniały szmaragdowo zielone kotary. Znajdujące się w centrum dormitorium łóżko, przedstawiało bardziej chaotyczny obraz.
Kotary były nierówno rozsunięte, zielona narzuta, przedstawiająca dwa syczące węże, zwisała na krawężniku przygnieciona materacem. Śnieżnobiała pościel była pomięta tak, że tylko czarami można by ją wyprasować a z jednej z poduszek wysypywało się jasne pierze.
W centrum tego obrazka, znajdował się pewien 18-latek, znany jako Draco Malfoy. Leżał na brzuchu oddychając ciężko.
Draco Malfoy, chłopak z którego nieraz zakpił sobie los, tym którzy go nie znali wydawało się, że ma wszystko czego pragnie. Dla najbliższych mu ludzi, takich jak Jasmine przedstawiał natomiast obraz człowieka nieszczęśliwego i nierozumiejącego sensu swojej egzystencji.
Było jej go szkoda, ale te uczucia nie przeszkadzały w tym, co chciała teraz zrobić.
Na palcach zaczęła skradać się w stronę dużego, drewnianego łóżka przez pokój. Ominęła stłuczone szkło, zapewne pozostałość po butelce z alkoholem i była już u celu, gotowa by zaatako...
-Nawet nie próbuj. - lodowaty głos blondyna sprawił, że skamieniała.
 Miała ochotę uderzyć się otwartą dłonią w czoło gdyż zapomniała o tym, że podobnie jak ona, Malfoy ma doskonały słuch i nikt, nie zbliży się do niego niezauważony.
Mimo wszystko zignorowała słowa kuzyna i chwilę później w całym dormitorium unosiło się pierze z rozdartej poduszki, którą chłopak, raz po raz, obrywał od siedzącej na nim okrakiem młodszej arystokratki.
-Aaa! (pac) Ty (pac) wredna (pac) żmijo (pac) przestań!- krzyczał między uderzeniami poduszki.
-NIE! (pac) – odpowiedziała śmiejąca się napastniczka.
Jednak chwilę później, blondyn przystąpił do kontrataku, a szala zwycięstwa w tym mrożącym krew w żyłach pojedynku, przechyliła się na jego stronę.
Wykorzystał słaby punkt Lestrange, łaskotki. Teraz to ona leżała na plecach, przygnieciona ciężarem kuzyna, bezradnie machając rękoma, podczas gdy Draco łaskotał ją między żebrami. Walka zapewne nie prędko by się skończyła, gdyby do dormitorium nie wpadł pewien czarnoskóry ślizgon.
-Och, skończcie już z tym! Kazirodztwo wyszło z mody 3 tysiące lat temu. – zażartował Blaise Zabini, przykładając zewnętrzną część dłoni do skroni. Opierał się o framugę drzwi z typowym dla niego prowokującym uśmieszkiem.
Dopiero po chwili zauważyli, że Diabełek trzyma w ręce srebrną tacę nakrytą pasującą do kompletu pokrywą.
-A ty tu czego? – spytał Smok, podnosząc prawą brew do góry.
-Przychodzę w tej samej sprawie co Jas, postawić ci ultimatum. – odpowiedział tajemniczo.
Dziewczyna uśmiechnęła się na te słowa, z Zabinim nic nie było nudne. Za to właśnie kochali go wszyscy ślizgoni. Wstała z łóżka i poprawiła swoją czarną spódniczkę, po czym dołączyła do Blaise’a przy drzwiach.
Stali ramię w ramię, uśmiechając się łajdacko i patrząc na blondyna, który wiedział już, że czeka go pierwsze w życiu kazanie w sprawach sercowych.
-Jakie ultimatum? – zapytał, mierzwiąc swoje miękkie blond włosy.
-Albo dobrowolnie: będziesz szczęśliwy, zdobędziesz Hermionę Granger, rozkochasz ją w sobie i będziecie mieć kiedyś gromadkę równie wkurzających tlenionych dzieciaków. –zaczął Blaise, obracając tacę w dłoni.
-Albo Zabini skopie ci dupę i zostaniesz zmuszony do wcześniejszych warunków, - dokończyła Jasmine, krzyżując ręczna piersiach.
-Może jakaś trzecia opcja? Na przykład natychmiastowa Avada? – spytał ironicznie zirytowany arystokrata.
-Nie ma mowy, nie wymigasz się Malfoy! – zagroziła Jas – Po pierwsze, wszyscy ślizgoni zaczynają mieć cię dość, niszczysz swój, a tym samym i nasz autorytet! – powiedziała wskazując siebie i Zabini’ego, a czarnoskóry przytaknął. – Po drugie, zależy nam na twoim szczęściu, przestań zadręczać samego siebie! Zakochałeś się, a to nie jest żadna zbrodnia, wręcz przeciwnie. Nawet jeśli tą osobą jest mózg złotego trio! – dodała.
-Przesadzasz, to kiedyś minie. Poza tym, wcale do siebie nie pasujemy. – upierał się stalowooki.
-Chyba sobie z nas kpisz D. lecisz na Granger, jak dementor na szczęście! Taka miłość nigdy nie mija, jak się nie postarasz, to będziesz pluł sobie w brodę do końca życia. Poza tym, wy do siebie nie pasujecie? Tworzycie chyba najbardziej wybuchową mieszankę jaką znam. Lód i ogień, ciepło i zimno, biały i czarny, dzień i noc czy morze i ląd! Jesteście jak bajkowy smok i księżniczka, nie rozumiesz? Tworzycie idealną całość! – upierał się Zabini.
-To porównanie ze smokiem było nawet całkiem dobre. – stwierdził bez większego przekonania blondyn, patrząc w sufit, a 16-latka przewróciła oczami.
- Na Salazara, Draco! Jak dużej motywacji ty jeszcze potrzebujesz? Nie spodziewałam się, że jesteś aż takim tchórzem! – krzyknęła zdenerwowana.
-Spokojnie Jasmine, Smok po prostu musi w końcu pożreć swoją Herm… to znaczy księżniczkę. Mam tu coś idealnego na tę okazję! – powiedział, wskazując srebrną tacę z półkolistą pokrywą.
W tej samej chwili dziewczyna zmusiła Malfoy’a do wstania z pozycji siedzącej i wypchnęła go na środek pokoju.
Blaise natomiast, biegał w kółko wokół niego, nucąc jakąś pokręconą melodię i sprawiając wrażenie obłąkanego.
Po prawie minucie, czyli dokładnie wtedy, gdy Malfoy’owi zaczęło robić się niedobrze od wodzenia za nim wzrokiem, czarnoskóry zatrzymał się gwałtownie i podstawił srebrną tacę arystokracie pod sam nos. Ten natomiast ocenił ją krytycznym spojrzeniem.
-Panie i panowie! Przedstawiam wam najlepsze, gastronomiczne dzieło sztuki tego stulecia! Portret, idealnie ukazujący piękno modelki, której wizerunkiem kierował się artysta! Lestrange, czyń honory. – Blaise wygłosił krótką przemowę a nieźle rozbawiona sytuacją Jasmine uniosła pokrywę, odsłaniając owo tajemnicze dzieło sztuki.
Cokolwiek wyobrażaliście sobie wy, czytający to opowiadanie, jak i nasz sławny Draco Malfoy, byliście zapewne w błędzie. Oczom całej trójki ukazała się najdziwniejsza karykatura w dziejach. Hermiona Granger, bo to ją przedstawiało dzieło Sir Diabełka, była
Kanapką.
Nie ma co zagłębiać się w szczegóły tego modernistycznego portretu, warto wspomnieć, że Zabini użył smażonego bekonu jako włosy, pieczonej grzanki w roli twarzy i pokrojonej na cienkie plasterki papryczki chilli jako usta gryfonki. Tło wbrew pozorom, było soczyście zielone, miało zapewne nawiązywać do przyszłości postaci.
Jedno było pewne, Zabini dostałby za swoje dzieło ocenę Wybitną u profesor Trelawney, za „świetne połączenie stanu teraźniejszego z jedzeniową wróżbą” – oczywiście pod warunkiem, że coś takiego istniało.
Muszę ci coś przyznać Zabini, masz NAPRAWDĘ nierówno pod sufitem. – powiedział uszczypliwie Draco, na co adresat  zrobił taką minę, jakby naprawdę zabolały Go słowa przyjaciela.
Po chwili cała trójka wybuchła dźwięcznym śmiechem. Osunęli się na podłogę i usiedli ramię w ramię, opierając się o łóżko Dracona.
Śmiali się parę minut, pozbywając się w ten sposób wszelkiej frustracji.
To była pewna cecha członków, chwalebnego domu Salazara Slytherina, o której mało kto wiedział. Nieważne jak wiele złych rzeczy wydarzyło się w twoim życiu, jak mocno doświadczył cię los, czy stąpasz twardo po ziemi, a może chodzisz z głową w chmurach. Może masz wiele trosk na głowie, obowiązki z którymi nie dajesz sobie rady mimo wielkich ambicji.
W Slytherinie nigdy nie będziesz  z tymi troskami sam, tu zawsze znajdziesz oddanych przyjaciół, którzy skoczyliby za tobą w ogień. Nieważne, jak zostaną przez ciebie zniechęceni, zrobią wszystko żeby wyciągnąć cię z grobu, który sam sobie kopiesz.
Wszyscy czarodzieje, słysząc to niepowtarzalne słowo – Slytherin, myślą o sprycie, przebiegłości i ambicji. Wszyscy zapominają o tym, co liczy się dla ślizgonów najbardziej – o prawdziwej przyjaźni, która trwa przez całe życie, mimo diametralnych różnic.

Kiedy cała trójka przestała się śmiać, siedząca po środku Jasmine wstała,wspierając się na ramionach przyjaciół.
- No dobrze, wy wyrośnięte dzieciaki. Zabawa, naprawdę dobrą zabawą, ale nasz Smoczek ma chyba poważną sprawę do naprawienia.
-Och… - westchnął chłopak o którym była mowa.
-No dalej Malfoy, nie bałeś się donieść Zakonowi o swojej misji, a strach cię obleciał przed zagadaniem do dziewczyny? Robiłeś to już setki razy! – Zabini próbował go zmotywować.
„Tyle, że to nie jest zwykła dziewczyna, chłopie.”- pomyślał blondyn.
W jednej chwili, Draco zebrał się w sobie i postanowił zrobić to, czego tak się bał, a co przyprawiło jego przyjaciołom powodów do irytacji i zmartwień.
„Nie jestem tchórzem tylko Smokiem. Oby to wypaliło!” – stwierdził w myślach, po czym wstał i powiedział:
-Zrobię to. Tylko dajcie mi już święty spokój, OK.?
Jasmine rzuciła mi się na szyję z radości.
-Mój odważny kuzynek, jestem taka dumna! – dała mu buziaka w policzek, a Blaise poklepał go po ramieniu.
Draco wygonił przyjaciół z pokoju, po czym zajął się poprawą swojego wyglądu.
Malfoy nie wyglądający bosko?
Nie ma mowy, zwłaszcza jeśli ma zaimponować twej niezwykłej dziewczynie!
Tymczasem Jasmine i Blaise zeszli po schodach do Pokoju Wspólnego, szepcząc sobie na ucho śmieszne uwagi dotyczące ich przyjaciela, tłumiąc co chwila wesoły chichot. W pomieszczeniu panowała martwa cisza, mimo że był prawie pełen. Widać, ślizgoni mieli przed chwilą niezłe słuchowisko.
Jednak przyjaciele udali, że nie zdają sobie z tego sprawy i dalej dyskutując szeptem usiedli na ich stałym miejscu – dużej, eleganckiej sofie, której tapicerka przypominała zielone łuski węża. Było to miejsce zajmowane przez „najważniejszych” ślizgonów.

Parenaście minut później, kiedy nasz kochany blond arystokrata stwierdził, że wygląda przyzwoicie, zszedł do Pokoju Wspólnego, rozmowy całego domu nagle się ożywiły.
Zachowywali pozory nieświadomych tego, co wydarzyło się chwilę temu, mimo że Draco doskonale zdawał sobie sprawę jak bardzo resztę ślizgonów ciekawi jego życie prywatne.
Spojrzał na pięcioosobową grupkę która siedziała teraz przy kominku, uśmiechając się tak, jakby dopiero co przefarbowali włosy Naczelnego Postrachu Hogwartu na buraczkowo, i byli bardzo z siebie zadowoleni.
Kiedy ruszył w stronę kamiennej ściany, natychmiast napotkał się z reakcją owej grupki.
Przyjaciele skandowali jego imię krzycząc : Draco Malfoy! Draco Malfoy!, a Jasmine i Matthew zaczęli krzyczeć : Uda ci się Smoku!.
Chłopak uśmiechną się pod nosem, tym sławnym w całym magicznym świecie emanującym pewnością siebie półuśmiechem.
„Mi ma się nie udać? Nigdy w życiu!”- krzyczała jego ambicja.

Przygotujcie się, bo Draco Malfoy powrócił w nowej, lepszej odsłonie do świata żywych!

~*~
Czekam na komentarze kochani czytelnicy!

Love, Jasmine Lestrange  :*

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 4 - blizny

Hej, przepraszam za to, że tak długo nie dodawałam, ale nie mialam czasu, ani możliwości :( Całość pisana na telefonie, więc z góry przepraszam za błędy!
Chciałam zadedykować ten rozdział takiemu jednemu leniwemu, gryfonowi Aleksemu, który mam nadzieję, że weźmie się wkońcu za czytanie tego opowiadania! ;P
A teraz, miłego czytania!  ♥
                          ~*~
Znacie to uczucie? Jestem pewna że tak. Jakbyście unosili się w próżni, zewsząd ogarnia was idealna cisza i spokój.
Sen naprawdę, potrafi być zbawienny dla nerwów.
Gorzej natomiast, jeżeli twoi przyjaciele, sprytni a także niezrównoważeni psychicznie ślizgoni, postanowią cię obudzić na według nich, "zabawny i oryginalny" sposób!
Łatwo domyślić się, że Jasmine miała rozrywkowy poranek. Wcale nie obudził jej hałas, wrzask, woda czy też jasne światło. Poczuła dziwne, na swój sposób łaskotanie na całym ciele, było to niezwykle irytujące, więc otworzyła oczy i...
-AAA! Slytherinie! - wrzasnęła, odrazu podrywając się z łóżka, po którym pęzały dziesiątki niedużych węży.
Szybko odszukała swoją różdżkę i wycelowała ją, w przedstawicieli rodziny gadów.
-Finite! - wbrew zamieżonemu efektowi, węże uniosły się w powietrze i utworzyły napis:    
"Komnata Tajemnic nie została otwarta, ale tak czy owak, miłego, pierwszego dnia w Hogwarcie! 
Ps. Nie ponosimy odpowiedzialności za wywołaną irytację.
-S&D company!"
Po chwili gady znikły.
-No to się postarali. -stwierdziła Julie, którą obudziły wrzaski J. Leżała w swoim łóżku, z artystycznym nieładem na głowie i ustami ułożonymi w nieprzytomny uśmiech.
- Ja im się jeszcze za to odwdzięczę!- powiedziała kasztanowowłosa  śmiertelnie poważnym tonem, jednak po chwili obie dziewczyny wybuchły perlistym śmiechem. Oczywiście nie miała takiego zamiaru, był to na swój sposób przejaw sympatii ze trony jej najlepszych przyjaciół. Jak mogłaby się na nich o to złościć? 
~*~          
Gdy weszła do Wielkiej Sali, oczy prawie wszystkich skupiły się na niej. No tak... Dalej była sensacją dla ciekawskich uczniów Hogwartu. Jasmine postanowiła jak najszybciej to zmienić. Nie miała konkretnego planu, po prostu chciała być sobą i nie brać do serca, obraźliwych uwag ludzi, którzy nawet nie zamienili z nią zdania.  Napewno nie będzie to łatwe, nie udawać, być sobą za wszelką cenę. Bo jaka jest korzyść ze spokoju, jeśli nie jesteś prawdziwym sobą? Jaki jest sens cieszenia się z iluzji, którą stworzyło się dla innych, skoro nie czerpiesz z tego nic dla siebie? Przestajesz wiedzieć kim jesteś, gubisz się udając. Kto chciałby takiego losu?
Zamyślona, razem z Julie dołączyła do reszty ślizgonów, przy machoniowym stole.
-Widzieliscie? Nasz rok, ma prawie wszystkie lekcje z Gryfonami! Czy ci nauczyciele postradali zmysły? Przecież to oznacza ogólny chaos. - powiedział w stronę dwójki swoich najlepszych przyjaciół z roku Zabini.
-Aż tak ci to nie pasuje? - spytała jego siostra. - Bierz przykład ze Smoka, dla niego to nie problem. Pewnie już planuje jak obrazić Granger, lub zirytować Weasleya.
Oczy całej paczki skupiły się na jasnowłosym, którego w tej chwili, bardziej interesowały zdobienia, jednego ze złotch półmisków.
-Nie, nie i tak.- mrukną podnosząc wzrok.
-Znaczy co?- spytała nie inteligentnie Julie.
- To co słyszałaś. Nie, bo to jest dla niego problem. Kolejne nie, nie ma najmniejszego zamiaru jej obrażać. Na koniec tak, irytowanie Weasleya niegdy mu się chyba nie znudzi. - odpowiedziała Jasmine.
Wiedziała, że w ten sposób zaoszczędzi Draconowi niezręcznego unikania odpowiedzi i może zmusi go, do przyznania się,przed samym sobą, jak i swoimi przyjaciółmi do słabości wobec Gryfonki.
Julie już chciała coś odpowiedzieć, ale uprzedził ją ktoś inny.
- Ha! Ja już wszystko zrozumiałem.- Teodor cieszył się jak małe dziecko.- No to Smoku, co planujesz zrobić, żeby ją lepiej poznać?
- O co ci chodzi, Ted? Pleciesz od rzeczy, jak jakiś Gumochłon. - warkną Malfoy
- Powiem ci tyko tyle, że kiedy wypijesz za dużo Ognistej, to stajesz się bardzo wylewny, więc nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię. - odpowiedział Teodor z firmowym, ślizgońskim uśmieszkiem.
- Według mnie, oboje powinniście zostać zamknięci na oddziale, dla psychicznie chorych w Św. Mungu. Idę po książki, chodź Diable! - odpowiedział, ciągnąc za sobą przyjaciela.
Po drodze, do drzwi Wielkiej Sali posłał tęskne spojrzenie miejscu, na którym od zawsze siedziała czekoladowooka gryfonka, które teraz było puste. "Pewnie jest już pod klasą..." - pomyślał, jak gdyby nigdy nic dyskutując z Zabinim o strategii ich szkolnej drużyny Quidditcha.
- W jednym się z nim zgodzę... jeśli siedzieć w psychiatryku, to tylko z tobą Jas! - stwierdził Teodor.
- To chyba oczywiste... piątka!
Jasmine i Teo pogratulowali sobie zaburzeń psychicznych, w tym czasie, Julie spokojnie jadła, uśmiechając się od ucha, do ucha i nie mogąc zrozumieć, jak to możliwe, że dwoje tak podobnych do siebie osób, nie jest ze sobą spokrewnione. Natomiast reszta siedzących przy stole uczniów, znajdywała w tym geście pokrzepienie, przed jakże przygnębiającą dla większości,  pierwszą w tym roku szkolnym lekcją.
                      ~*~
Jasmine zawsze uważała Historię Magii, za bardzo ciekawy przedmiot, uczyła się go z zainteresowaniem. Fascynowały ją, dzieje jej przodków, antyczne wojny, polityka i historyczni Madzy. Dlatego też, nie mogła zrozumieć faktu, że tak jak reszta uczniów umierała z nudów. Pogłoski o nauczycielu tego przedmiotu,  niejakiemu profesorze Binnsie, okazały się prawdą. Głos ducha działał na umysły jego uczniów, w sposób odwrotny do zamieżonego....
-W drugiej bitwie Elfów,  dowiedzieliśmy się o bardzo ważnej części ich steategii, o której opowiadałem już setki razy, ale nikt tego nie wie, bo wszyscy w tym czasie woleli zwyczajnie spać. Wracając do tematu, gdy przeciwnicy...
- Czy on musi tak przynudzać? Jeszcze chwila, a mózg zacznie mi się kurczyć. - szepną jej na ucho Jason.
- Nie wiem jak ty, ale ja czuję się, jak po zażyciu eliksiru Słodkiego Snu. - stwierdziła Jasmine, tłumiąc jednoczeście ziewnięcie.
-Dla mnie to jest bardziej, jak wywar Żywej Śmierci. - odpowiedział, a kąciki jej ust uniosły się lekko ku górze.
Dwoje Ślizgonów leżało, oparte na łokciach na ławce i wymieniało szeptem uwagi, związane z ostatnią dzisiaj lekcją. Towarzystwo Jasona dobrze działało na jej samopoczucie, zwłaszcza że dzisiejszy dzień był dla niej dość ciężki. Wielu uczniów, nie akceptowało obecności Lestrange w Hogwarcie. Sporo osób traktowało ją chłodno, a niektórzy buczeli, gdy szła korytarzem. Jasmine jednak, nie dała po sobie poznać, jak bardzo bolało ją ich zachowanie, maska którą nosiła idealnie ukrywała wszystkie negatywne emocje. Momentami nawet Ona nie zdawała sobie z nich sprawy.
Tymczasem nauczyciel ciągnął dalej swój wykład, wyjątkowo monotonnym głosem.
- Bardzo ciekawym wątkiem historycznym jest kultura elfów, ich pieśni należą do najpiękniejszych w historii...
-Pff.. Jasne, ja tam mam inne poglądy w sprawie tego, co naprawdę piękne. - stwierdził szeptem Jason, patrząc na nią wymownie.
Na twarz Jas wypłyną delikatny rumieniec, uśmiechnęła się do niego zadziornie.
- Według mnie, nie ma nic piękniejszego od śpiewu Elfów. - odpowiedziała.
- Oj trochę by się tego znalazło, nawet nie wiesz co jest dla mnie takie piękne. - szepnął jej do ucha.
- W takim razie, co to takiego?
- Najpiękiniejsza jes...
-Koniec lekcju! Zapraszam na korytarz! - Usłyszeli tak wyczekiwane przez wszystkich słowa. Profesor Binns podniósł głos, by obudzić swoich uczniów.
Jason puścił kosmyk włosów J, który oplatał do tej pory wokół swojego palca, a cała klasa się ożywiła. Wyglądało to tak, jakby ktoś wyłączył pauzę, sala opustoszała w mgnieniu oka. Jasmine szła teraz w tłumie innych uczniów w stronę wyjścia z zamku. Jason gdzieś po drodze zniknął, w sumie, to dobrze. Świetnie wiedziała, co jest dla niego takie 'piękne'. To był słaby podryw, ale w jego wykonaniu całkiem zabawny, a to że nie zdążył powiedzieć wszystkiego bawiło ją dodatkowo. Jaamine została zahipnotyzowana, przez widok za oknem. Piękne soczysto zielone do tej pory błonia, na których wręcz roiło się od uczniów, z każdą chwilą coraz bardziej przypominały jej o jesieni. Liście na drzewach Zakazanego Lasu były już w niektórych miejscach żółte i pomarańczowe, jednak jej ulubione, o barwie krwistej czerwieni jeszcze się nie pojawiły. To była według niej, najlepsza pora roku. Piękna, tajemnicza, pełna uroku, orzeźwiająca i przede wszystkim magiczna Jesień. Już nie mogła doczekać się, kiedy z drzew zaczną spadać kasztany, które tak bardzo lubiła. Zapatrzona, ledwo usłyszała czyjś głos.
- Hej, Jasmine! - zawołał do niej zielonooki chłopak, stojący przy drzwiach do Wielkiej Sali. Każdy poznałaby te oczy, były drugim po bliźnie na jego czole, znakiem rozpoznawczym. Szanowny Pan Potter, machał do Lestrange, uśmiechając się szeroko i obejmując pewna rudowłosą osóbkę ramieniem. Większość uczniów była w szoku, jak Wybraniec mógł przyjaźnić się z tym potworem?
-"Zacznijcie się przyzwyczajać" - pomyślała, idąc w stronę dwójki Gryfonów z uśmiechem na ustach.
-Cześć Harry! Co słychać? - zagadnęła.
-Wszystko w porządku, chciałem przedstawić ci moją dziewczynę, Ginny Weasley. - powiedział całkowicie rozluźniony, czego nie można było powiedzieć o Jas.
Zbladła, patrząc przestraszona na niebieskooką. Dziewczyna miała długie, rude włosy, które każdemu kojarzyły się z wiewiórką, jej twarz,o delikatnych rysach, pokryta była małymi piegami a na pełne usta, układały się w delikatny uśmiech. Bez dwóch zdań, zasługiwała na miano pięknej.
- Spokojnie, Harry, Ron i Hermiona wszystko mi wytłumaczyli, jestem Ginny, ale przyjaciele mówią do mnie Gin. - powiedziała uśmiechając się ciepło.
Na twarz ślizgonki powróciły kolory. Również się uśmiechnęła. Cieszyło ją, że nie wszyscy, poza jej przyjaciółmi ją akceptują. To naprawdę miłe, mieć świadomość, że nie jest się samemu ze swoimi problemami.
- Cieszę się, że mogę cię poznać, jestem Jasmine, ale możesz nazywać mnie Jas. Jesteśmy na tym samym roku, prawda?*- odpowiedziała z ulgą w głosie.
-Tak, ale gryfoni u ślizgoni nie mieli jeszcze razem żadnej lekcji.
- To dziwne, ja praktycznie cały dzień spędziłem z twoimi przyjaciółmi, Jas. - wtrącił się Harry.
- Poczekaj do jutra, transmutację, eliksiry i OPCM będziemy miały razem. - powiedziała młoda Weasley, zerkając na swój plan zajęć.
Sala Wejściowa była prawie pusta, prawie wszyscy spędzali popołudnie na świeżym powietrzu, lub tak jak pewna czekoladowowłosa gryfonka, w bibliotece. Troje uczniów z dwóch ostatnich klas wybrało pierwszą opcję. Gdy tylko rozmawiając, przekroczyli mury zamku, oślepił ich blask promieni słonecznych. Kiedy ich oczy przyzwyczaiły się do jasnego światła, zobaczyli dziedziniec, pełny nastoletnich uczniów. Jedni czytali opasłe tomy, inni siedzieli na ławkach w grupach przyjaciół śmiejąc się i rozmawiając, jeszcze inni grali w przeróżne czarodziejskie gry, lub umilali sobie wolny czas, przy pomocy produktów z Magicznych Dowcipów Weasleyów. Jasmine zachwycała ta różnorodność, każdy był inny, oryginalny w tym co robił. Życie które teraz wiodła, zupełnie różniło się od tego, sprzed tak niedawna. Świat czarodzieji odżył już, po czasach terroru Lorda Voldemorta. Jednak, mimo że czas leczy rany, po przeszłości pozostają blizny. W oczach wielu widoczny był smutek, niektórzy co chwila rozglądali się wokoło, wypatrując jakiego kolwiek zagrożenia. Psychika wielu z tych, młodych ludzi bardzo ucierpiała i tylko czas może im pomóc. Kolejny raz tego dnia, tak się zamyśliła, że prawie nie wpadła na jedno z drzew rosnących po dróżce którą szli w dół błoni.
- Hej ziemia do Lestrange! Nad czym się tak zamyśliłaś? - spytał wesoło gryfon, o kruczoczarnych włosach.
- Przepraszam. Myślałam o nich wszystkich. - powiedziała wskazując uczniów wylegujących się na trawie.- Czas leczy rany, ale przeszłośc zostawia nam blizny. - dodała.
Myślała, że nie będą wiedzieli o co jej chodzi, ale ku swojemu zaskoczeniu odrazu zobaczyła w ich oczach zrozumienie.
- Dlatego dobrze, że mamy dużo czasu, po wojnie wszyscy go potrzebujemy. - powedziała rudowłosa.
- Koniec z tymi ponurymi tematami moje Panie! Porozmawiajmy o czymś miłym. - zawołał Potter, chcąc odciągnąć ich myśli od przygnębiających wspomnień.- Interesujesz się może Quidditchem Jas?
- No jasne, kibicuję Harpiom! - odpowiedziała.
- To mamy coś wspólnego! Tylko nie mów o tym mojemu bratu, wciąż wieży, że Armaty z Chudley wygrają mistrzostwa. - powiedziała szczęśliwa Gin.
- Zaczynam się zastanawiać, czy Rona nie dopadły gnębiwtryski. - westchną zbawca czarodziejskiego świata. Ruda zaśmiała się, a brunetka spojrzała na niego z niezrozumieniem.
- Gnębiw.. co? - spytała.
- Jeszcze się dowiesz, ja nie dam rady, ci tego wytłumaczyć. - stwierdził chłopak, a Ginny tylko wzruszyła ramionami.
- Na niektóre żeczy warto czekać. - powiedziała gryfonka, widząc zniecierpliwienie na twarzy czekoladwookiej.
Ta przyznała jej rację i usiadła na trawie, para odrazu do niej dołączyła. Nic nie mówili, tylko podziwiali piękno rozpościerającego się przed nimi widoku. Soczysto zielone błonia, pełen tajemnic las, piękne jezioro, o szafirowej barwie i zbocza, otaczających zamek gór. Całość skąpana w promieniach ciepłego, zachodzącego już słońca, które próbowały dotrzeć nawet, do nieprzebranych głębin hogwarckiego jeziora. Widok, dla każdego godzien zapamiętania.
~*~
Mam nadzieję że rozdział wam się podobał! Jeszcze raz przepraszam, że musieliście tyle czekać. ;/ Nic nie poradzę. Akcja rozwija się powoli, wiem, ale mam nadzieję, że was nie nudzę :P
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
*w moim opowiadaniu, wszyscy powtarzają rok, kiedy szkołą rządzili śmierciożercy, bo uczono ich zupełnie inaczej. Dlatego Ginny i Luna są na roku z Jasmine.

Pozdrawiam was kochani!
Jasmine ♥


czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 3 - Dom

 W życiu każdego są takie chwile, które na zawsze pozostaną wyjątkowe, historie opowiadane na starość, czy też zapierające dech w piersiach widoki.
Właśnie czegoś takiego doświadczyła 16 letnia Jasmine, widząc pierwszy raz w życiu Hogwart. Panorama ogromnego zamku, na tle zachodzącego słońca odjęła jej na chwile mowę. Momentalnie odniosła wrażenie, że miejsce to jest wyjątkowe.
To nie tylko zwykła szkoła magii, to...
-Witamy w Hogwarcie, naszym drugim Domu! A teraz także twoim. - powiedział Draco obejmując Jas ramieniem.
Tak, Dom to zdecydowanie określenie którego szukała, zamek wydawał się jej bardzo bliski, mimo że nigdy w nim nie była.
Hogwart był idealny, niezwykły, magiczny, piękny. Po prostu...
-Niesamowity. - szepnęła.
-Robi wrażenie prawda? Powodzenia przy przydziale! - powiedziała przechodząca obok Hermiona i uśmiechnęła się nieśmiało do obojga arystokratów.
Draco był chyba w silnym szoku, że gryfonka uśmiechnęła się również do niego, bo stał jak spetryfikowany z miną rozanielonego dziecka, które właśnie dostało wór pełen czekoladowych żab. Jasmine uśmiechnęła się na ten widok i szturchnęła go w ramię.
-Idziemy? - spytała.
-Ymm.. Jasne! To znaczy, chodźmy, nie możesz spóźnić się na ceremonię. - odpowiedział, gdy już ocknął się z tego dziwnego stanu niepoczytalności.
-Wiesz co? Doszłam do wniosku że Slytherin nie jest taki idealny, pełno tam przypadków beznadziejnego zakochania, które nic z tym faktem nie robią. - powiedziała z przekorą w głosie.
-Ty już się lepiej nie odzywaj, stąpasz po bardzo kruchym lodzie. - odburknął, a raczej odwarknął z głosem o temperaturze, która  rzeczywiście panowała chyba tylko na lodowcu.
-Myślałam że mamy początek jesieni, ale dziękuje za ostrzeżenie!
Draco jedynie mruknął coś pod nosem w odpowiedzi na jej "buntownicze odzywki".
~*~
-No to zostawiam cię z karzełkami, połamania nóg! - powiedział do niej oddalający się kuzyn.
-Dzięki! - Jas była nieco zdziwiona jego "życzliwością".
-Mówiłem na serio, nie obrażę się jeśli je połamiesz! - krzyknął stojąc już przy samych drzwiach prowadzących do Wielkiej Sali.
"No i czar prysł!"
-Mam wyrecytować zakończenie wierszyka z pociągu, czy dasz mi spokój?! - syknęła gniewnie, na co Draco posłał jej spojrzenie hipogryffa mordercy, i zniknął za drzwiami.
-2:1 dla mnie. - stwierdziła wesoło Jasmine podchodząc do grupki pierwszaków stojących wokół czarownicy w spiczastym kapeluszu. 
-Nowi uczniowie tutaj! To już wszyscy? Dobrze, proszę was o uwagę!- mówiła, lekko skrzekliwym głosem Pani profesor.
-Nazywam się Minerwa McGonnagall, jestem nauczycielką transmutacji i opiekunem domu Godryka Gryffindora. Za chwilę wprowadzę was do Wielkiej Sali, gdzie odbędzie się Ceremonia Przydziału. Tiara przydzieli was do jednego z 4 domów Hogwartu, są to Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. - ostatnią nazwę bardziej wypluła niż powiedziała, i  Jas stwierdziła, że już lubi ją trochę mniej. - Teraz proszę wszystkich pierwszorocznych  za sobą, a starszych o pozostanie tutaj, dopóki was nie wezwę.
Po tych słowach otworzyła drzwi i weszła przez nie, a za nią podążył tłum zlęknionych 11-nastolatków.
W Sali Wejściowej pozostało tylko 3 czarodziei.
-Cześć, jestem Jasmine, a wy? - zagadnęła z uśmiechem.
-Ja to Jason, a ta stuknięta na punkcie chłopaka który cię tu przyprowadził dziewczyna to moja urocza siostrzyczka przyrodnia, Annabelle. - odpowiedział blondwłosy, z kpiącym uśmiechem skierowanym do jego siostry.
-Błagam, tylko nie zostawaj kolejną psychofanką mojego kuzyna! - zażartowała Jas, uśmiechając się ciepło do dziewczyny.
-Ja się nim wcale nie zachwycałam! Ten patafian, jak zwykle, wyciąga błędne wnioski.
-Och, no jasne, bo to całkowicie normalne że pożerasz jakiegoś kolesia wzrokiem i prawie nie tratujesz przy tym przestraszonego 11-nastolatka. - odgryzł się chłopak.
-Ugh... wcale tak nie było, nie próbuj mnie ciągle kompromitować, bo to już się zrobiło nudne! A wracając do tematu, boski książę Slytherinu, Draco Malfoy to naprawdę twój kuzyn? Tak bardz chciałabyn go poznać! - powiedziała, widocznie zachwycona tym faktem Annabelle . Chłopak natomiast wzniósł oczy ku niebu, oj przepraszam ku sklepieniu, w niemym geście "A nie mówiłem?!",a Jas resztkami sił powstrzymała wybuch śmiechu, jedynie uśmiechając się przyjaźnie, z lekkim politowaniem. Jednak zamiast tego, na jej twarzy szybko pojawiła się ciekawość.
 -Niech ci będzie, tylko skąd wiesz kim jest Dracze? - spytała podejrzliwie mrużąc oczy.
 -Siedzieliśmy w przedziale z grupką dziewczyn, które zachwycały się nim, jakimś "Diabełkiem" i "Tedusiem" przez całą drogę, prawie tam nie umarłem! Zdecydowanie za dużo słodyczy jak na moje nerwy. - narzekał chłopak, widocznie rozbawiony miną siostry, która właśnie chciała to powiedzieć... w trochę innej wersji oczywiście.
 Jasmine wzruszyła tylko ramionami, już widziała minę Teo gdy dowie się jak go "pieszczotliwie" nazwały siostry Greengrass i ta cała puchonka Davies. Była pewna że to One, ta trójka, z tego co słyszała (i widziała na wakacyjnych imprezach nastoletnich arystokratów), stanowiła czołówkę psychofanek jej najlepszych przyjaciół. Mimo tego niemiłego przerywnika miała świetny humor, dobrze czuła się w towarzystwie chłopaka. Od początku nawiązała się między nimi swego rodzaju nić porozumienia. Poza tym, Jason miął poczucie humoru, był trochę sarkastyczny, pewny siebie, no i całkiem przystojny. Typowy łamacz serc, tyle że raczej jej serce nie podlegało nigdy kategorii "do złamania."
Już parę lat temu nauczyła się od Smoka mieć serce z przysłowiowej stali, ich dewiza brzmiała: "Nie kochaj, a niczego nie pożałujesz". Jak na razie sprawdzała się, przynajmniej w jej przypadku, ponieważ Draco jakiś czas temu wpadł po uczy z powodu pewnej czekoladowookiej Gryfonki.
Pewnie rozmyślałaby tak jeszcze długo, gdyby nie fakt, że drzwi od Wielkiej Sali otworzyły się, a McGonnagall zaprosiła ich gestem ręki. Cała trójka posłusznie weszła do środka i stanęła na przodzie sali, parę metrów od stołka, na którym leżała brązowa, miejscami poprzecierana Tiara Przydziału. Dyrektor wstał od stołu nauczycielskiego, prosząc uczniów o jeszcze chwilę uwagi.
-Zanim zaczniemy ucztę, na którą wielu z was zapewne czeka z niecierpliwością. - mówiąc to, Albus spojrzał kątem oka na Rona Weasleya. - Chciałbym przywitać jeszcze 3 nowych uczniów, którzy dołączyli do nas na 6 rok nauki z innych szkół magii, proszę byście przyjęli ich szczególnie ciepło w swoich rocznikach, niezależnie od pochodzenia.- rzekł wesoło Albus Dumbledore, patrząc ciepło na troje jego nowych podopiecznych, po czym usiadł i skinieniem głowy, dał znać nauczycielce Transmutacji, by zaczęła drugi tego dnia przydział.
-Annabelle Levis! - odczytała imię Minerva.
Dziewczyna lekko przejęta sytuacją,podeszła do stołka po czym usiadła na nim z tiarą na głowie.
Czapka trochę pomruczała do samej siebie, po czym krzyknęła:
-HUFFLEPUFF! - stół puchonów, a zwłaszcza jego męska połowa klaskała z na tę nowinę z entuzjazmem, a razem z nimi inne domy.
-Jason Huchnet! - kolejne nazwisko, a Jasmine została sama, patrząc jak chłopak odważnie zakłada tiarę na swoją blond czuprynę.
Po dłuższej chwili namysłu, ta odezwała się głośno.
-SLYTHERIN! - Jason ruszył w stronę stołu Domu Węża, odprowadzony brawami jego domowników i westchnieniami poniektórych dziewczyn na całej sali. Jasmine tylko przewróciła na ten widok oczami, była trochę zdziwiona, myślała że Huchnet zostanie Gryfonem, w końcu aż emanował pewnością siebie.
Oklaski ucichły, a nauczycielka Transmutacji spojrzała po Wielkiej Sali z niepokojem, jednak po chwili wypowiedziała ostatnie na liście nazwisko.
-Jasmine Lestrange!- przy stołach rozległy się szepty większości uczniów, ale Ona była na to przygotowana. Wzbudziła sensację, jako nieznana do tej pory światu córka najgorszej śmierciożerczyni, więc nic w tym dziwnego, że  nie było chyba żadnej plotkary, która nie chciałaby skomentować tej rewelacji.
Jas wzięła głęboki wdech, i usiadła na stołku, zakładając na głowę wysłużoną czapkę.
-"Hmm.. Lestrange powiadasz? Pamiętam jak przydzielałam twoją matkę, znacznie się do niej różnisz..." - stwierdziła "błyskotliwie" Tiara.
-"No zobacz! Nie miałam o tym pojęcia."- odpowiedziała zniecierpliwiona Jasmine w swojej głowie, komentując w ten sposób wywody starej Tiary.
-"Och tak, tak, ja wiem że kochasz sarkazm do spółki z ironią, ale jesteś też inteligentna i to jak mało który Krukon. Odwaga, dobre serce i błyskotliwość należą do twoich cech. ALE! Zdecydowanie cechuje cię spryt  i dar aktorstwa - umiesz go wykorzystywać."
-"Myślisz że gdybym tego nie robiła, to byłabym tu teraz? Proszę pośpiesz się trochę z tą analizą mojego umysłu, bo cisza podobo robi się niezręczna po 4 sekundach, a obecna trwa 2 minuty!" - stwierdziła nerwowo brązowowłosa.
-"Jak wolisz Lestrange, i tak wiem gdzie pasujesz najlepiej, masz to głęboko w genach"
-SLYTHERIN! - ryknęła Tiara Przydziału.
Jasmine uśmiechnęła się z satysfakcją iruszyła w stronę swoich przyjaciół, którzy bili brawo, jak zbiegowie z psychiatryka, szczęśliwi że ich "ukochana wariatka J" została ślizgonką.
Wyglądało na to, że dawno nikt przydzielony do Domu Węża, nie został powitany tak entuzjastycznie, gdyż "złote trio" Gryfonów także klaskało, czym wywołało brawa od członków innych domów niż chwalebny Slytherin. Jas zajęła miejsce obok Julie, i od razu została przez nią mocno wyściskana.
Reszta 'paczki', nie pozostała w tyle z wylewnością, Blaise nie mógł się opanować i po prostu uniósł ją w powietrze i mocno przytulił.
Szybko przywitała się też z innymi uczniami, którzy siedzieli najbliżej, w tym Dafne Greengrass, Pansy Parkinson, Terrence'a Higgs'a i Astorię - młodszą siostrę Daf, która "przypadkowo" otarła się plecami o tors Dracona. Ten jedynie przewrócił oczami, zażenowany jej nieporadnymi próbami zwrócenia na siebie jego uwagi.
-Hej, my się jeszcze nie znamy, jestem Mathew Nott, brat Teodora. - odezwał się brązowooki chłopak, siedzący naprzeciwko, jednocześnie wyciągając w jej stronę swoją dłoń.
-Jesteś bratem Teo? Czemu ten pajac nic mi nie powiedział? Jasmine, miło cię poznać! - uśmiechnęła się ciepło, tylko na chwilę spoglądając w stronę Teodora, z miną w rodzaju "co to miało znaczyć?!"
Uścisnęła rękę chłopaka, i natychmiast oboje przeszedł dreszcz, ale zarówno Mat, jak i Jasmine zgodnie stwierdzili w myślach, że to wina przeciągu.
Rozmowy ucichły i wszystkie oczy zwróciły się w stronę Dumbledore'a, który zaczął swoją coroczną mowę powitalną.
-Witam wszystkich, zarówno nowych, jaki i starszych uczniów na kolejnym roku nauki w Hogwarcie! Chciałbym na wstępie podziękować wszystkim, którzy pomogli nam w odnowie tego co zostało z naszej kochanej szkoły po Ostatniej Bitwie! Miejmy nadzieję, że była to istotnie ostatnia.
Proszę was też, o przestrzeganie zasad regulaminu. Voldemort znikną raz na zawsze, więc nie ma zbytniej potrzeby ich łamania. - stwierdził, mrugając do trojga siódmoklasistów, siedzących przy stole Gryffindoru, na co cała Wielka Sala parsknęła śmiechem.
- Oczywiście inne Domy też proszę o subordynację, Slytherin postarajcie się świętować trochę ciszej, dwa lata temu słychać was było nawet w moim gabinecie, a to już nie lada wyczyn! - mówiąc to uśmiechną się ciepło do najstarszego rocznika Domu Węża, i znów, wszystkim w Wielkiej Sali poprawił się humor.
-Nie będę was zanudzać i głodzić, więc powiem tylko, że wejście do Zakazanego Lasu, jak sama nazwa wskazuje jest surowo zabronione, no i niestety, Pan Filch niezbyt dobrze znosi obecność produktów, pochodzących z Magicznych Dowcipów Weasley'ów! Ostatnia informacja dzisiejszego wieczora, to taka, że Prefektami Naczelnymi w tym roku zostają Pani Hermiona Granger z Gryffindoru, i Pan Draco Malfoy ze Slytherinu. Uważajcie, bo mają oni przywilej zarówno odejmowania punktów, jak i nakładania szlabanów, mam cichą nadzieję że będą wykorzystywać je uczciwie.- mówią to, mrugną do dwójki Prefektów Naczelnych porozumiewawczo.
Jasmine była pełna podziwu, ten staruszek naprawdę był człowiekiem, którego chyba nigdy nie opuszczał dobry humor, od razu polubiła Dyrektora.
-A teraz, wsuwajcie! - krzykną, stoły momentalnie zapełniły się dziesiątkami bajecznych potraw.
Trudno było jej pohamować śmiech, na widok Rona, który łapczywie jadł, a może raczej pożerał nogi kurczaka. Uczta była niezwykła, a po jej zakończeniu Prefekci odprowadzili uczniów swoich Domów, do Pokoi Wspólnych.
Kolejny raz tego dnia, Jasmine była zachwycona, jednak tym razem, wywołał to Pokój Slytherinu, do którego wchodziło się przez niepozornie wyglądającą, kamienną ścianę.
-Witamy w naszych nieskromnych, najlepszych w Hogwarcie i ogólnie w całym magicznym Świecie, ślizgońskich  progach! - powiedział na powitanie Blaise, kłaniając się przed Jas nisko, a potem ciągnąc ją, a tym samym całe towarzystwo, w stronę kominka i pięknie zdobionych kanap.
-I jak ci się podoba nasze ślizgońskie lokum? - zapytał wesoło tleniony blondyn, siadając obok niej na gustownej sofie. Julie usiadła po jej drugiej stronie, Blaise i Teo wybrali natomiast skórzane fotele. Do tej wesołej śmietanki towarzyskiej szybko dołączyło parę osób, Pansy - wskakująca na kolana Teodora, jego brat - siadający na oparciu sofy i Dafne, razem ze swoją siostrą Pustorią... to znaczy Astorią, która od razu zaczęła mizdrzyć się do dziedzica Malfoy'ów.
-Tu jest obłędnie! - stwierdziła, marmurowe kolumny, ogromny, bogato zdobiony marmurowy kominek, gustowne meble i ozdoby. Wszystko w barwach zieleni, srebra, ale też ecrie i brązu tworzyło niesamowity efekt. Wrażenie robiły też okna, zza których podziwiać można było Trytony, pływające w Hogwarckim jeziorze, oczywiście pod warunkiem że było dość jasno.
Przyjaciele wraz z natrętną Astorią, wesoło spędzili resztę wieczora, po czym udali się do swoich dormitoriów. W Slytherinie, panowały trochę inne zasady niż w Gryffindorze, to nie był dom, cechujący się sprawiedliwością, więc nikogo nie dziwiło, że ulubieni uczniowie Severusa, mieli takie przywileje jak dzielenie dormitorium na 2 osoby.
Jasmine miała szczęście, że Julie udało się ubłagać Nietoperza o to, by dzieliły jeden pokój, inaczej Jas pewnie trafiła by do dormitorium z Astorią... a to byłaby istna katastrofa!
Ich dormitorium mieściło po dwa łóżka, biurka, regały na książki i szafki nocne , jedną za to bardzo pojemną szafę, wszystko wykonane z ciemnego, eleganckiego drewna, sporej wielkości łazienkę oraz niezbędny w pokoju każdego rasowego ślizgona - barek na alkohol. Dziewczyny wykończone po tym pełnym wrażeń dniu zasnęły wyjątkowo szybko, wiedząc że jutro czeka je ciężki dzień.
Jas była zdecydowanie wykończona, ale jednocześnie bardzo szczęśliwa, w końcu wiedziała, że to właśnie tu jest jej miejsce, Hogwart to jej drugi dom, który zawsze będzie gotowy ją wesprzeć, kiedy inna pomoc zawiedzie.
~*~
WITAM WSZYSTKICH!
Możecie mnie zabić, na wszystkie możliwe sposoby, za to że tak długo nie dodawałam tego rozdziału... ale miałam prawdziwy natłok spraw do załatwienia. O 12 jadę na obóz, na mazury, trwający 3 tygodnie... nie wiem czy będzie tam internet, ale na pewno napiszę kolejne (przynajmniej 2) rozdziały.. obiecuje! <3
Ten rozdział jest dość długi... ale mam nadzieję że to jego zaleta :D
Mam nadzieje że wam się spodoba, czekam na wasze opinie! 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ - żelazna zasada tego bloga
Kocham was wszystkich i pozdrawiam,
Jasmine Lestrange ;*

środa, 24 lipca 2013

400 wyświetleń!

Wiecie że was kocham?
Wszystkich którzy czytają!
 400 wyświetleń - jestem w szoku, nie sadziłam że ktokolwiek będzie czytał, a tu proszę! Najbardziej dziękuje tym którzy komentują, bo ważne jest dla mnie co sądzicie o tym opowiadaniu i moich pomysłach. Mam dla was w prezencie, taaaką śliczną przeróbkę piosenki:

Dziękuje i pozdrawiam,
Jasmine <3 

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 2 - konfrontacja i zemsta

-Malfoy, ty pajacu! Wracaj tu! Co ty sobie wyobrażasz?!- Jasmine, wyraźnie spanikowana, krzyczała na niego zza drzwi przedziału, jednak widząc, że nic tym nie wskóra oparła się o szybę przy wejściu, jednocześnie głośno wypuszczając powietrze z płuc.
Dopiero teraz przyjrzała się swoim "towarzyszom w męce", było to dwóch chłopaków, jeden o kruczoczarnych włosach, w okularach za którymi kryły się piękne szmaragdowe oczy, drugi - rudzielec, z piegami i wodnistymi, niebieskimi oczami. Towarzyszyła im jeszcze brązowowłosa dziewczyna, była bardzo ładna, a Jasmine wydawało się że już widziała ją na jakimś zdjęciu, które znalazła w rzeczach swojego "kochanego braciszka", to znaczy kochanego do niedawna, bo tym wybrykiem zdecydowanie przesadził!
Ona mu się jeszcze odwdzięczy! Jednak swoje plany zemsty musiała odłożyć na później, bo sytuacja  w której się znalazła była niepokojąca.
-Zgadując po spaczonym poczuciu humoru, mojego stukniętego kuzyna, jesteście gryfonami, co nie?- zapytała zdezorientowaną trójkę.
-Tak. -odpowiedział niezbyt uprzejmie rudy, widać było że nie przepada za Draconem.
"No to jestem jedną noga w grobie, SUPER! Dzięki smoczku!"-pomyślała młoda Lestrange.
-Zaraz, zaraz, powiedziałaś kuzyn?- zreflektowała się starsza dziewczyna.
-Mhm...-"to leżę" pomyślała.
Rudy i gryfonka patrzyli na nią, jak na kosmitę, natomiast czarnowłosy przyjrzał się jej uważnie, a potem uśmiechną szelmowsko, co nie uszło uwadze Jasmine. "Może jednak przeżyję" pomyślała z nadzieją.
-A kim wy jesteście?
-Nie wiesz?! Jak to możliwe? Przecież nas znają chyba wszyscy!- Parskną śmiechem rudzielec, a starsza brunetka skarciła go wzrokiem.
-Przepraszam za niego,- uśmiechnęła się przyjaźnie podając dłoń młodszej dziewczynie.- ja nazywam się Hermiona Granger, to -wskazała na piegowatego chłopaka- Ronald Weasley, natomiast nasz przyjaciel nazywa się..
-Harry Potter. - skończył za gryfonkę okularnik, jednocześnie wstając i witając się z Jasmine należycie.- A ty to?
"CHOLERA CHOLERA CHOLERA! Ja go nie zabiję, ja go WYPATROSZĘ! Zbawca świata, Granger która nienawidziła mojej matki i Weasley - trzy osoby których boję się bardziej niż powrotu Voldemorta, no Smoku, szykuj się na ścięcie!" - Myśli w jej głowie biegły jak szalone, uspokoił ją fakt, że Harry jest chrześniakiem jej wuja, wydawało jej się także, że świetnie wie z kim się wita. "Raz jednorożcowi śmierć." Pomyślała, szykując się na wszystkie możliwe reakcje.
-Nazywam się Jasmine... Lestrange.
-CO?!-panujący w przedziale spokój przerwał krzyk Hermiony i Rona. Natomiast Potter uśmiechną się do niej pocieszająco.
~*~
tymczasem u Dracona

Od 5 minut, Smoka wręcz zżerały wyrzuty sumienia, nie był pewien, czy nie przesadził. Łasic był przecież zdolny do wszystkiego! Wierzył w dobroduszność Harrego, około miesiąc temu Malfoy i Potter pogodzili się, ich relacje można było nazwać teraz wręcz koleżeńską. 
Draco parę razy nawet odwiedził Bliznowatego i Syriusza, oczywiście mało kto wiedział o tym przełomie w relacjach śizgon-gryfon&Black. Miał cichą nadzieję, że jego wuj uprzedził Pottera, o istnieniu córki Bellatrix, i o jej stosunku do wojny.
Pozostawała jeszcze Granger, miała na pewno uraz do rodu Lestrange, ale wierzył w jej dobroć.
Hermiona była przecież mądra, miła, tolerancyjna, nieoskarżająca, śliczna, ma takie piękne oczy... Zaraz! Co to miało do rzeczy? - Pokręcił głową zrezygnowany własnymi myślami. 
"Jasmine jest właśnie zamknięta w jednym przedziale z Łasicem, a ty myślisz o oczach Granger?! Co z tobą Smoku?"
Westchną, pozostawało mu odczekać jeszcze parę minut, i zobaczyć jak się sprawy mają w tym nieszczęsnym przedziale.

~*~
wracamy do Jasmine

-Jesteś Lestrange? Z TYCH Lestrange?!-krzyczał Ronald, podczas gdy Hermiona patrzyła na nią ze smutkiem w oczach, polubiła Jasmine gdy tylko zobaczyła jak wrzeszczy na Fretkę, i myślała że się zaprzyjaźnią. Teraz pewnie okaże się, że Jasmine nienawidzi Szlam, i urządzi jej piekło z życia. -"Ato miał być spokojny rok" pomyślała.
-Tak, niestety z tych Lestrange. Przepraszam was, ale ja wcale nie jestem  taka jak...
-Taka jak kto? Twoja parszywa matka?! Ojciec śmierciożerca?! Na pewno jesteś taką samą kreaturą jak Oni!!-krzyczał Ron.
-Nie! Ja nie jestem i nigdy nie byłam śmierciożercą, to nie moja wina że wychowałam się w takiej rodzinie!
-Nie twoja wina?! NIE?! To przez was zginęło tyle ludzi, to twoja matka torturowała Hermionę!
-Ron, przestań!-Powiedział Harry.- Ona naprawdę jest inna od Bellatrix! Jest taka jak Syriusz.
-A skąd ty to wiesz Harry? Przecież jej nie znasz!- Ron nie odpuszczał łatwo.
Jasmine zaszkliły się oczy, nie chciała być ciągle oskarżana. Miała już dość tego, że ludzie oceniali ją po tym, jacy byli jej rodzice. Czemu nikt nie rozumiał że ona może być inna? Ma prawo do życia tak samo jak inni! Bez oskarżeń i plakietek z przezwiskami "Śmierciożerczyni" czy "rasistka".
Hermiona, która uznała że Jasmine ma szczere intencje i słowa Rona ją ranią postanowiła wkroczyć do akcji."Może rzeczywiście jest tak jak mówi Harry, nie można jej oceniać po pochodzeniu, wtedy nie różniliśmy się niczym od tych, z którymi walczyliśmy!"
-Ron, przestań! Harry na pewno nie mówił by tak, gdyby nie miał dowodów! Trzeba dać jej szansę.-Powiedziała i spojrzała z niepokojem na Jasmine, która uśmiechnęła się do niej niepewnie. Hermiona była pewna, że to szczery uśmiech, znała się na ludziach jak mało kto.- Harry skąd wiesz że jest taka jak Syriusz?-zwróciła się do chłopca z blizną, widząc że Ron już się trochę uspokoił.
-Właśnie od niego, dzisiaj zanim się spotkaliśmy na peronie, Syriusz powiedział mi że do Hogwartu dołączy jego, jak się wyraził "ulubiona siostrzenica".-Powiedział uśmiechając się przelotnie do Jasmine.
-Ulubiona?-Spytał zbity z tropu rudy, spoglądając pytająco na dziewczynę.
-Tak, Syriusz i ja spędzamy ze sobą weekendy. Mamy bardzo dobrą relację.-wytłumaczyła, widząc pytające spojrzenie gryfonów.
-To dlatego znikał! A ja nie dałem rady nic z niego wyciągnąć, pewnie bał się mojej reakcji.- wyszczerzył się Harry.
-Możliwe, czasami potulny z niego psiak.-zażartowała Lestrange, i cała czwórka parsknęła śmiechem.
Atmosfera zdecydowanie się rozluźniła. Gryfoni szybko zauważyli, że poza wyglądem, jedyne co kojarzyło im się z Rudolfem lub Bellą , to naszyjnik, w kształcie czaszki ptaka, który był pewnie pamiątką po matce.
Porozmawiali jeszcze chwilę, w ramach lepszego poznania siebie nawzajem, gdy nagle temat zszedł na Malfoya.
-Ja się jeszcze na nim odegram! Zobaczycie!- utwierdzała ich w tym przekonaniu Jasmine.
-Masz już jakiś plan?-spytał rozbawiony Harry. Bardzo ją polubił, i był ciekawy jej pomysłu.
Jasmine zamyśliła się..i wpadła na genialny pomysł! Wykorzysta jego czuły punkt, Draco był chyba kretynem, że tego nie przewidział!
-Właściwie...-powiedziała mierząc Hermionę ciekawskim spojrzeniem, po czym roześmiała się w taki sposób, jak robiła to Bellatrix.-Merlinie! Przepraszam was, stare przyzwyczajenie z tym śmiechem, zazwyczaj brzmi inaczej jak nie udaje!
-Nie szkodzi, to co to za plan?-spytał rudzielec.
-Sami się przekonacie jak ten pajac tu przyjdzie, zaraz minie 9 minut od kiedy mnie tu zamkną więc do dzieła!-powiedziała klaszcząc w dłonie z zadowolenia"Ojj, Smoku. Szykuj się, bo twój mały(ogromny) sekrecik wyjdzie na jaw!"Pomyślała dziewczyna.
~*~

Draco nie mógł już doczekać się, żeby zobaczyć co z jego kuzynką. Minęło już 8 i pół minuty więc doszedł lekko zdenerwowany do przedziału "złotego trio". Jednak zupełnie nie spodziewał się, że zobaczy kiedyś Harrego obejmującego po bratersku ramieniem jego kuzynkę, przyjaźnie nastawionego do niej rudzielca, siedzącego naprzeciwko i żartującą z nią Herms. Widok gryfonki na chwilę odjął mu mowę. "Czy ona musiała być nie dość że inteligentna, to jeszcze taka pociągająca?! Merlinie coś ty ze mną zrobił? To dziewczyny zawsze ulegają mi, a nie na odwrót!" Szybko otrząsną się z szoku.
-No to widzę że dogadujesz się z gryfonami jak z rodziną.-Zironizował ślizgon, gdy Jasmine wybuchnęła śmiechem na słowa Hermiony.
-Nie zagalopowałeś się przypadkiem? Nic nie wiem o twoich oświadczynach.-odcięła się jego kuzynka.-Jak dobrze że już jesteś! Muszę coś obwieścić, a ciebie nie może przy tym zbraknąć! Muszę widzieć twoją minę.-Jasmine była wyraźnie podekscytowana swoim pomysłem.-powiedz, za ile zniknie zaklęcie z drzwi?
-Za niecałą minutę.-odpowiedział bez namysłu.
-Och, powinno wystarczyć.-powiedziała klaszcząc w dłonie.-Ekhm! Proszę całą czwórkę o uwagę, mam zamiar opowiedzieć wam piękną bajkę, o pewnym Smoku.-mówiąc to zerknęła na Dracona, który wyraźnie próbował zrozumieć o co jej chodzi.
-Był sobie kiedyś pewien Smok,
 co zioną ogniem jak mało kto. 
Znany był ze swojego serca, 
a raczej jego braku,
Ile to zranił już nieboraków!
Co darzyły go,
uczuciem nie z tej ziemi!
Lecz spotkał raz dziewczynę,
która wszystko mogła w nim zmienić!
-Jasmine!- Draco wiedział już do czego dąży dziewczyna i zaczął szarpać się z drzwiami.
-NIE przerywaj mi Smoczku, to nie przystoi arystokratom.-odpowiedziała mu.
I tak też się stało,
Smoka porządnie zbesztano,
Jednak ten nie przeją się nienawiścią
która biła z dziewczyny serca,
bo od jakiegoś czasu,
Była jego marzeń częścią.
-Jasmine, ostrzegam cię!-warkną, wściekły na siebie że rzucił to przeklęte zaklęcie klejące.
-Cicho Smoku! My tu słuchamy bardzo ciekawego wierszyka!-zażartował Potter, który także załapał o co chodzi Jasmine.
-I mimo że smok uczucia doznał
to tego nie pokazał,
zamiast być milutki,
wredny jak dla mało kogo,
dla dziewczyny się okazał.
Bo smok ten miał serce,
lecz nie wiedział co z nim począć,
więc za taktykę obrał sobie końskie zaloty!
Stąd wzięły się upadki i wzloty,
na drodze do...
-Jasmine skończ bo nie ręczę za siebie! Obiecuję! Zrobię wszystko co mi każesz tylko nie mów!-Krzykną Malfoy nadal walczący z drzwiami, z których czar powoli się zmywał.
-Wszystko?-spytała, a Dracon przytakną. 
Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i obróciła się z powrotem twarzą do swojej "widowni", a trójka Gryfonów ledwo hamowała spazmy śmiechu które wywoływała u nich ta cała sytuacja.
-na drodze do serca dziewczyny, co nazywa się He...- niestety Jasmine nie było dane wyjawić do końca imienia i nazwiska wybranki "Smoka o kamiennym sercu", gdyż Malfoyowi udało się otworzyć drzwi. Wpadł do środka i zatkał jej usta dłonią.
-Ostrzegałem!-krzykną, na co dziewczyna tylko się zaśmiała.
-Żegnam.-warkną Draco w stronę chłopków i kiwną głową Granger,  po czym wyniósł Jasmine na korytarz.
Szli w milczeniu, mijając przy tym grupkę ciekawskich uczniów z sąsiednich przedziałów którzy słuchali z zaciekawieniem wiersza Lestrange.
Weszli do przedziału w którym Teodor i Blaise właśnie kłócili się z Julie o to kto wygra tegoroczne Mistrzostwa Świata w Quidditchu.
-Kiedy mówię wam że Kruki rozniosą Har...Jasmine! Ty żyjesz!-krzyknęła uradowana Julie, na widok przyjaciółki.
-No co ty? Okazało się że Gryfki to niezłe towarzystwo, jak ma się dobrą opinię u Syriusza.
-Lwom do psów niedaleko.-zażartował Blaise, na co wszyscy zaczęli się śmiać. No prawie wszyscy... Draco dalej zabijał kuzynkę wzrokiem.
-A ty co taki poważny Smoku?-zagadną Blaise.
-Jeśli chcesz wiedzieć Zabini, to strasznie ubolewam nad tym że Gryfki nie odcięły języka tej małej smarkuli, przydałoby się go trochę skrócić.-warkną, już nieco spokojniejszy i opadł na wygodne siedzenie.
-Taa jasne, a przyszłym ojczymem Zabinich będzie Tryton. Coś ty mu zrobiła?-szepną jej do ucha Teo.
-Nic takiego, powiedzmy że zemściłam się na nim w iście ślizgońskim stylu. I to rymując.-powiedziała pokazując Tedowi język, na co ten uśmiechną się i potargał jej włosy, mrucząc pod nosem coś w rodzaju "dobra dziewczynka, po prostu stworzona dla M".
 Kim był M? 
Jasmine nie miała pojęcia, ale czuła że niedługo się dowie. 
Reszta podróży minęła brązowowłosej na plotkowaniu z Julie, przekomarzaniu się z Teodorem i wybuchaniu co chwila śmiechem, przez żarty spółki Smok&Diabeł.

~*~
Proszę o brawa, bo dodaję rozdział dzisiaj, mimo że miał być NAJWCZEŚNIEJ jutro :P
Mój nowy sukces - 5 stron! Zaszalałam, chciałam w tym rozdziale dodać jeszcze Tiarę Przydziału, poznanie nowych i wieczór w pokoju wspólnym, ALE ... nie wyszło :/
Mówi się trudno, dodam w następnym a teraz ... BŁAGAM O WASZE OPINIE! 
To dla mnie naprawdę ważne, żeby były jakieś komentarze, wasz rekord to 2 (nie licząc moich odpowiedzi) ale ja myślę że stać was na więcej!! :D
Ps.Jak wam się podoba muzyka? 
Pozdrawiam ,
Jasmine <3