wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 4 - blizny

Hej, przepraszam za to, że tak długo nie dodawałam, ale nie mialam czasu, ani możliwości :( Całość pisana na telefonie, więc z góry przepraszam za błędy!
Chciałam zadedykować ten rozdział takiemu jednemu leniwemu, gryfonowi Aleksemu, który mam nadzieję, że weźmie się wkońcu za czytanie tego opowiadania! ;P
A teraz, miłego czytania!  ♥
                          ~*~
Znacie to uczucie? Jestem pewna że tak. Jakbyście unosili się w próżni, zewsząd ogarnia was idealna cisza i spokój.
Sen naprawdę, potrafi być zbawienny dla nerwów.
Gorzej natomiast, jeżeli twoi przyjaciele, sprytni a także niezrównoważeni psychicznie ślizgoni, postanowią cię obudzić na według nich, "zabawny i oryginalny" sposób!
Łatwo domyślić się, że Jasmine miała rozrywkowy poranek. Wcale nie obudził jej hałas, wrzask, woda czy też jasne światło. Poczuła dziwne, na swój sposób łaskotanie na całym ciele, było to niezwykle irytujące, więc otworzyła oczy i...
-AAA! Slytherinie! - wrzasnęła, odrazu podrywając się z łóżka, po którym pęzały dziesiątki niedużych węży.
Szybko odszukała swoją różdżkę i wycelowała ją, w przedstawicieli rodziny gadów.
-Finite! - wbrew zamieżonemu efektowi, węże uniosły się w powietrze i utworzyły napis:    
"Komnata Tajemnic nie została otwarta, ale tak czy owak, miłego, pierwszego dnia w Hogwarcie! 
Ps. Nie ponosimy odpowiedzialności za wywołaną irytację.
-S&D company!"
Po chwili gady znikły.
-No to się postarali. -stwierdziła Julie, którą obudziły wrzaski J. Leżała w swoim łóżku, z artystycznym nieładem na głowie i ustami ułożonymi w nieprzytomny uśmiech.
- Ja im się jeszcze za to odwdzięczę!- powiedziała kasztanowowłosa  śmiertelnie poważnym tonem, jednak po chwili obie dziewczyny wybuchły perlistym śmiechem. Oczywiście nie miała takiego zamiaru, był to na swój sposób przejaw sympatii ze trony jej najlepszych przyjaciół. Jak mogłaby się na nich o to złościć? 
~*~          
Gdy weszła do Wielkiej Sali, oczy prawie wszystkich skupiły się na niej. No tak... Dalej była sensacją dla ciekawskich uczniów Hogwartu. Jasmine postanowiła jak najszybciej to zmienić. Nie miała konkretnego planu, po prostu chciała być sobą i nie brać do serca, obraźliwych uwag ludzi, którzy nawet nie zamienili z nią zdania.  Napewno nie będzie to łatwe, nie udawać, być sobą za wszelką cenę. Bo jaka jest korzyść ze spokoju, jeśli nie jesteś prawdziwym sobą? Jaki jest sens cieszenia się z iluzji, którą stworzyło się dla innych, skoro nie czerpiesz z tego nic dla siebie? Przestajesz wiedzieć kim jesteś, gubisz się udając. Kto chciałby takiego losu?
Zamyślona, razem z Julie dołączyła do reszty ślizgonów, przy machoniowym stole.
-Widzieliscie? Nasz rok, ma prawie wszystkie lekcje z Gryfonami! Czy ci nauczyciele postradali zmysły? Przecież to oznacza ogólny chaos. - powiedział w stronę dwójki swoich najlepszych przyjaciół z roku Zabini.
-Aż tak ci to nie pasuje? - spytała jego siostra. - Bierz przykład ze Smoka, dla niego to nie problem. Pewnie już planuje jak obrazić Granger, lub zirytować Weasleya.
Oczy całej paczki skupiły się na jasnowłosym, którego w tej chwili, bardziej interesowały zdobienia, jednego ze złotch półmisków.
-Nie, nie i tak.- mrukną podnosząc wzrok.
-Znaczy co?- spytała nie inteligentnie Julie.
- To co słyszałaś. Nie, bo to jest dla niego problem. Kolejne nie, nie ma najmniejszego zamiaru jej obrażać. Na koniec tak, irytowanie Weasleya niegdy mu się chyba nie znudzi. - odpowiedziała Jasmine.
Wiedziała, że w ten sposób zaoszczędzi Draconowi niezręcznego unikania odpowiedzi i może zmusi go, do przyznania się,przed samym sobą, jak i swoimi przyjaciółmi do słabości wobec Gryfonki.
Julie już chciała coś odpowiedzieć, ale uprzedził ją ktoś inny.
- Ha! Ja już wszystko zrozumiałem.- Teodor cieszył się jak małe dziecko.- No to Smoku, co planujesz zrobić, żeby ją lepiej poznać?
- O co ci chodzi, Ted? Pleciesz od rzeczy, jak jakiś Gumochłon. - warkną Malfoy
- Powiem ci tyko tyle, że kiedy wypijesz za dużo Ognistej, to stajesz się bardzo wylewny, więc nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię. - odpowiedział Teodor z firmowym, ślizgońskim uśmieszkiem.
- Według mnie, oboje powinniście zostać zamknięci na oddziale, dla psychicznie chorych w Św. Mungu. Idę po książki, chodź Diable! - odpowiedział, ciągnąc za sobą przyjaciela.
Po drodze, do drzwi Wielkiej Sali posłał tęskne spojrzenie miejscu, na którym od zawsze siedziała czekoladowooka gryfonka, które teraz było puste. "Pewnie jest już pod klasą..." - pomyślał, jak gdyby nigdy nic dyskutując z Zabinim o strategii ich szkolnej drużyny Quidditcha.
- W jednym się z nim zgodzę... jeśli siedzieć w psychiatryku, to tylko z tobą Jas! - stwierdził Teodor.
- To chyba oczywiste... piątka!
Jasmine i Teo pogratulowali sobie zaburzeń psychicznych, w tym czasie, Julie spokojnie jadła, uśmiechając się od ucha, do ucha i nie mogąc zrozumieć, jak to możliwe, że dwoje tak podobnych do siebie osób, nie jest ze sobą spokrewnione. Natomiast reszta siedzących przy stole uczniów, znajdywała w tym geście pokrzepienie, przed jakże przygnębiającą dla większości,  pierwszą w tym roku szkolnym lekcją.
                      ~*~
Jasmine zawsze uważała Historię Magii, za bardzo ciekawy przedmiot, uczyła się go z zainteresowaniem. Fascynowały ją, dzieje jej przodków, antyczne wojny, polityka i historyczni Madzy. Dlatego też, nie mogła zrozumieć faktu, że tak jak reszta uczniów umierała z nudów. Pogłoski o nauczycielu tego przedmiotu,  niejakiemu profesorze Binnsie, okazały się prawdą. Głos ducha działał na umysły jego uczniów, w sposób odwrotny do zamieżonego....
-W drugiej bitwie Elfów,  dowiedzieliśmy się o bardzo ważnej części ich steategii, o której opowiadałem już setki razy, ale nikt tego nie wie, bo wszyscy w tym czasie woleli zwyczajnie spać. Wracając do tematu, gdy przeciwnicy...
- Czy on musi tak przynudzać? Jeszcze chwila, a mózg zacznie mi się kurczyć. - szepną jej na ucho Jason.
- Nie wiem jak ty, ale ja czuję się, jak po zażyciu eliksiru Słodkiego Snu. - stwierdziła Jasmine, tłumiąc jednoczeście ziewnięcie.
-Dla mnie to jest bardziej, jak wywar Żywej Śmierci. - odpowiedział, a kąciki jej ust uniosły się lekko ku górze.
Dwoje Ślizgonów leżało, oparte na łokciach na ławce i wymieniało szeptem uwagi, związane z ostatnią dzisiaj lekcją. Towarzystwo Jasona dobrze działało na jej samopoczucie, zwłaszcza że dzisiejszy dzień był dla niej dość ciężki. Wielu uczniów, nie akceptowało obecności Lestrange w Hogwarcie. Sporo osób traktowało ją chłodno, a niektórzy buczeli, gdy szła korytarzem. Jasmine jednak, nie dała po sobie poznać, jak bardzo bolało ją ich zachowanie, maska którą nosiła idealnie ukrywała wszystkie negatywne emocje. Momentami nawet Ona nie zdawała sobie z nich sprawy.
Tymczasem nauczyciel ciągnął dalej swój wykład, wyjątkowo monotonnym głosem.
- Bardzo ciekawym wątkiem historycznym jest kultura elfów, ich pieśni należą do najpiękniejszych w historii...
-Pff.. Jasne, ja tam mam inne poglądy w sprawie tego, co naprawdę piękne. - stwierdził szeptem Jason, patrząc na nią wymownie.
Na twarz Jas wypłyną delikatny rumieniec, uśmiechnęła się do niego zadziornie.
- Według mnie, nie ma nic piękniejszego od śpiewu Elfów. - odpowiedziała.
- Oj trochę by się tego znalazło, nawet nie wiesz co jest dla mnie takie piękne. - szepnął jej do ucha.
- W takim razie, co to takiego?
- Najpiękiniejsza jes...
-Koniec lekcju! Zapraszam na korytarz! - Usłyszeli tak wyczekiwane przez wszystkich słowa. Profesor Binns podniósł głos, by obudzić swoich uczniów.
Jason puścił kosmyk włosów J, który oplatał do tej pory wokół swojego palca, a cała klasa się ożywiła. Wyglądało to tak, jakby ktoś wyłączył pauzę, sala opustoszała w mgnieniu oka. Jasmine szła teraz w tłumie innych uczniów w stronę wyjścia z zamku. Jason gdzieś po drodze zniknął, w sumie, to dobrze. Świetnie wiedziała, co jest dla niego takie 'piękne'. To był słaby podryw, ale w jego wykonaniu całkiem zabawny, a to że nie zdążył powiedzieć wszystkiego bawiło ją dodatkowo. Jaamine została zahipnotyzowana, przez widok za oknem. Piękne soczysto zielone do tej pory błonia, na których wręcz roiło się od uczniów, z każdą chwilą coraz bardziej przypominały jej o jesieni. Liście na drzewach Zakazanego Lasu były już w niektórych miejscach żółte i pomarańczowe, jednak jej ulubione, o barwie krwistej czerwieni jeszcze się nie pojawiły. To była według niej, najlepsza pora roku. Piękna, tajemnicza, pełna uroku, orzeźwiająca i przede wszystkim magiczna Jesień. Już nie mogła doczekać się, kiedy z drzew zaczną spadać kasztany, które tak bardzo lubiła. Zapatrzona, ledwo usłyszała czyjś głos.
- Hej, Jasmine! - zawołał do niej zielonooki chłopak, stojący przy drzwiach do Wielkiej Sali. Każdy poznałaby te oczy, były drugim po bliźnie na jego czole, znakiem rozpoznawczym. Szanowny Pan Potter, machał do Lestrange, uśmiechając się szeroko i obejmując pewna rudowłosą osóbkę ramieniem. Większość uczniów była w szoku, jak Wybraniec mógł przyjaźnić się z tym potworem?
-"Zacznijcie się przyzwyczajać" - pomyślała, idąc w stronę dwójki Gryfonów z uśmiechem na ustach.
-Cześć Harry! Co słychać? - zagadnęła.
-Wszystko w porządku, chciałem przedstawić ci moją dziewczynę, Ginny Weasley. - powiedział całkowicie rozluźniony, czego nie można było powiedzieć o Jas.
Zbladła, patrząc przestraszona na niebieskooką. Dziewczyna miała długie, rude włosy, które każdemu kojarzyły się z wiewiórką, jej twarz,o delikatnych rysach, pokryta była małymi piegami a na pełne usta, układały się w delikatny uśmiech. Bez dwóch zdań, zasługiwała na miano pięknej.
- Spokojnie, Harry, Ron i Hermiona wszystko mi wytłumaczyli, jestem Ginny, ale przyjaciele mówią do mnie Gin. - powiedziała uśmiechając się ciepło.
Na twarz ślizgonki powróciły kolory. Również się uśmiechnęła. Cieszyło ją, że nie wszyscy, poza jej przyjaciółmi ją akceptują. To naprawdę miłe, mieć świadomość, że nie jest się samemu ze swoimi problemami.
- Cieszę się, że mogę cię poznać, jestem Jasmine, ale możesz nazywać mnie Jas. Jesteśmy na tym samym roku, prawda?*- odpowiedziała z ulgą w głosie.
-Tak, ale gryfoni u ślizgoni nie mieli jeszcze razem żadnej lekcji.
- To dziwne, ja praktycznie cały dzień spędziłem z twoimi przyjaciółmi, Jas. - wtrącił się Harry.
- Poczekaj do jutra, transmutację, eliksiry i OPCM będziemy miały razem. - powiedziała młoda Weasley, zerkając na swój plan zajęć.
Sala Wejściowa była prawie pusta, prawie wszyscy spędzali popołudnie na świeżym powietrzu, lub tak jak pewna czekoladowowłosa gryfonka, w bibliotece. Troje uczniów z dwóch ostatnich klas wybrało pierwszą opcję. Gdy tylko rozmawiając, przekroczyli mury zamku, oślepił ich blask promieni słonecznych. Kiedy ich oczy przyzwyczaiły się do jasnego światła, zobaczyli dziedziniec, pełny nastoletnich uczniów. Jedni czytali opasłe tomy, inni siedzieli na ławkach w grupach przyjaciół śmiejąc się i rozmawiając, jeszcze inni grali w przeróżne czarodziejskie gry, lub umilali sobie wolny czas, przy pomocy produktów z Magicznych Dowcipów Weasleyów. Jasmine zachwycała ta różnorodność, każdy był inny, oryginalny w tym co robił. Życie które teraz wiodła, zupełnie różniło się od tego, sprzed tak niedawna. Świat czarodzieji odżył już, po czasach terroru Lorda Voldemorta. Jednak, mimo że czas leczy rany, po przeszłości pozostają blizny. W oczach wielu widoczny był smutek, niektórzy co chwila rozglądali się wokoło, wypatrując jakiego kolwiek zagrożenia. Psychika wielu z tych, młodych ludzi bardzo ucierpiała i tylko czas może im pomóc. Kolejny raz tego dnia, tak się zamyśliła, że prawie nie wpadła na jedno z drzew rosnących po dróżce którą szli w dół błoni.
- Hej ziemia do Lestrange! Nad czym się tak zamyśliłaś? - spytał wesoło gryfon, o kruczoczarnych włosach.
- Przepraszam. Myślałam o nich wszystkich. - powiedziała wskazując uczniów wylegujących się na trawie.- Czas leczy rany, ale przeszłośc zostawia nam blizny. - dodała.
Myślała, że nie będą wiedzieli o co jej chodzi, ale ku swojemu zaskoczeniu odrazu zobaczyła w ich oczach zrozumienie.
- Dlatego dobrze, że mamy dużo czasu, po wojnie wszyscy go potrzebujemy. - powedziała rudowłosa.
- Koniec z tymi ponurymi tematami moje Panie! Porozmawiajmy o czymś miłym. - zawołał Potter, chcąc odciągnąć ich myśli od przygnębiających wspomnień.- Interesujesz się może Quidditchem Jas?
- No jasne, kibicuję Harpiom! - odpowiedziała.
- To mamy coś wspólnego! Tylko nie mów o tym mojemu bratu, wciąż wieży, że Armaty z Chudley wygrają mistrzostwa. - powiedziała szczęśliwa Gin.
- Zaczynam się zastanawiać, czy Rona nie dopadły gnębiwtryski. - westchną zbawca czarodziejskiego świata. Ruda zaśmiała się, a brunetka spojrzała na niego z niezrozumieniem.
- Gnębiw.. co? - spytała.
- Jeszcze się dowiesz, ja nie dam rady, ci tego wytłumaczyć. - stwierdził chłopak, a Ginny tylko wzruszyła ramionami.
- Na niektóre żeczy warto czekać. - powiedziała gryfonka, widząc zniecierpliwienie na twarzy czekoladwookiej.
Ta przyznała jej rację i usiadła na trawie, para odrazu do niej dołączyła. Nic nie mówili, tylko podziwiali piękno rozpościerającego się przed nimi widoku. Soczysto zielone błonia, pełen tajemnic las, piękne jezioro, o szafirowej barwie i zbocza, otaczających zamek gór. Całość skąpana w promieniach ciepłego, zachodzącego już słońca, które próbowały dotrzeć nawet, do nieprzebranych głębin hogwarckiego jeziora. Widok, dla każdego godzien zapamiętania.
~*~
Mam nadzieję że rozdział wam się podobał! Jeszcze raz przepraszam, że musieliście tyle czekać. ;/ Nic nie poradzę. Akcja rozwija się powoli, wiem, ale mam nadzieję, że was nie nudzę :P
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
*w moim opowiadaniu, wszyscy powtarzają rok, kiedy szkołą rządzili śmierciożercy, bo uczono ich zupełnie inaczej. Dlatego Ginny i Luna są na roku z Jasmine.

Pozdrawiam was kochani!
Jasmine ♥


czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 3 - Dom

 W życiu każdego są takie chwile, które na zawsze pozostaną wyjątkowe, historie opowiadane na starość, czy też zapierające dech w piersiach widoki.
Właśnie czegoś takiego doświadczyła 16 letnia Jasmine, widząc pierwszy raz w życiu Hogwart. Panorama ogromnego zamku, na tle zachodzącego słońca odjęła jej na chwile mowę. Momentalnie odniosła wrażenie, że miejsce to jest wyjątkowe.
To nie tylko zwykła szkoła magii, to...
-Witamy w Hogwarcie, naszym drugim Domu! A teraz także twoim. - powiedział Draco obejmując Jas ramieniem.
Tak, Dom to zdecydowanie określenie którego szukała, zamek wydawał się jej bardzo bliski, mimo że nigdy w nim nie była.
Hogwart był idealny, niezwykły, magiczny, piękny. Po prostu...
-Niesamowity. - szepnęła.
-Robi wrażenie prawda? Powodzenia przy przydziale! - powiedziała przechodząca obok Hermiona i uśmiechnęła się nieśmiało do obojga arystokratów.
Draco był chyba w silnym szoku, że gryfonka uśmiechnęła się również do niego, bo stał jak spetryfikowany z miną rozanielonego dziecka, które właśnie dostało wór pełen czekoladowych żab. Jasmine uśmiechnęła się na ten widok i szturchnęła go w ramię.
-Idziemy? - spytała.
-Ymm.. Jasne! To znaczy, chodźmy, nie możesz spóźnić się na ceremonię. - odpowiedział, gdy już ocknął się z tego dziwnego stanu niepoczytalności.
-Wiesz co? Doszłam do wniosku że Slytherin nie jest taki idealny, pełno tam przypadków beznadziejnego zakochania, które nic z tym faktem nie robią. - powiedziała z przekorą w głosie.
-Ty już się lepiej nie odzywaj, stąpasz po bardzo kruchym lodzie. - odburknął, a raczej odwarknął z głosem o temperaturze, która  rzeczywiście panowała chyba tylko na lodowcu.
-Myślałam że mamy początek jesieni, ale dziękuje za ostrzeżenie!
Draco jedynie mruknął coś pod nosem w odpowiedzi na jej "buntownicze odzywki".
~*~
-No to zostawiam cię z karzełkami, połamania nóg! - powiedział do niej oddalający się kuzyn.
-Dzięki! - Jas była nieco zdziwiona jego "życzliwością".
-Mówiłem na serio, nie obrażę się jeśli je połamiesz! - krzyknął stojąc już przy samych drzwiach prowadzących do Wielkiej Sali.
"No i czar prysł!"
-Mam wyrecytować zakończenie wierszyka z pociągu, czy dasz mi spokój?! - syknęła gniewnie, na co Draco posłał jej spojrzenie hipogryffa mordercy, i zniknął za drzwiami.
-2:1 dla mnie. - stwierdziła wesoło Jasmine podchodząc do grupki pierwszaków stojących wokół czarownicy w spiczastym kapeluszu. 
-Nowi uczniowie tutaj! To już wszyscy? Dobrze, proszę was o uwagę!- mówiła, lekko skrzekliwym głosem Pani profesor.
-Nazywam się Minerwa McGonnagall, jestem nauczycielką transmutacji i opiekunem domu Godryka Gryffindora. Za chwilę wprowadzę was do Wielkiej Sali, gdzie odbędzie się Ceremonia Przydziału. Tiara przydzieli was do jednego z 4 domów Hogwartu, są to Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. - ostatnią nazwę bardziej wypluła niż powiedziała, i  Jas stwierdziła, że już lubi ją trochę mniej. - Teraz proszę wszystkich pierwszorocznych  za sobą, a starszych o pozostanie tutaj, dopóki was nie wezwę.
Po tych słowach otworzyła drzwi i weszła przez nie, a za nią podążył tłum zlęknionych 11-nastolatków.
W Sali Wejściowej pozostało tylko 3 czarodziei.
-Cześć, jestem Jasmine, a wy? - zagadnęła z uśmiechem.
-Ja to Jason, a ta stuknięta na punkcie chłopaka który cię tu przyprowadził dziewczyna to moja urocza siostrzyczka przyrodnia, Annabelle. - odpowiedział blondwłosy, z kpiącym uśmiechem skierowanym do jego siostry.
-Błagam, tylko nie zostawaj kolejną psychofanką mojego kuzyna! - zażartowała Jas, uśmiechając się ciepło do dziewczyny.
-Ja się nim wcale nie zachwycałam! Ten patafian, jak zwykle, wyciąga błędne wnioski.
-Och, no jasne, bo to całkowicie normalne że pożerasz jakiegoś kolesia wzrokiem i prawie nie tratujesz przy tym przestraszonego 11-nastolatka. - odgryzł się chłopak.
-Ugh... wcale tak nie było, nie próbuj mnie ciągle kompromitować, bo to już się zrobiło nudne! A wracając do tematu, boski książę Slytherinu, Draco Malfoy to naprawdę twój kuzyn? Tak bardz chciałabyn go poznać! - powiedziała, widocznie zachwycona tym faktem Annabelle . Chłopak natomiast wzniósł oczy ku niebu, oj przepraszam ku sklepieniu, w niemym geście "A nie mówiłem?!",a Jas resztkami sił powstrzymała wybuch śmiechu, jedynie uśmiechając się przyjaźnie, z lekkim politowaniem. Jednak zamiast tego, na jej twarzy szybko pojawiła się ciekawość.
 -Niech ci będzie, tylko skąd wiesz kim jest Dracze? - spytała podejrzliwie mrużąc oczy.
 -Siedzieliśmy w przedziale z grupką dziewczyn, które zachwycały się nim, jakimś "Diabełkiem" i "Tedusiem" przez całą drogę, prawie tam nie umarłem! Zdecydowanie za dużo słodyczy jak na moje nerwy. - narzekał chłopak, widocznie rozbawiony miną siostry, która właśnie chciała to powiedzieć... w trochę innej wersji oczywiście.
 Jasmine wzruszyła tylko ramionami, już widziała minę Teo gdy dowie się jak go "pieszczotliwie" nazwały siostry Greengrass i ta cała puchonka Davies. Była pewna że to One, ta trójka, z tego co słyszała (i widziała na wakacyjnych imprezach nastoletnich arystokratów), stanowiła czołówkę psychofanek jej najlepszych przyjaciół. Mimo tego niemiłego przerywnika miała świetny humor, dobrze czuła się w towarzystwie chłopaka. Od początku nawiązała się między nimi swego rodzaju nić porozumienia. Poza tym, Jason miął poczucie humoru, był trochę sarkastyczny, pewny siebie, no i całkiem przystojny. Typowy łamacz serc, tyle że raczej jej serce nie podlegało nigdy kategorii "do złamania."
Już parę lat temu nauczyła się od Smoka mieć serce z przysłowiowej stali, ich dewiza brzmiała: "Nie kochaj, a niczego nie pożałujesz". Jak na razie sprawdzała się, przynajmniej w jej przypadku, ponieważ Draco jakiś czas temu wpadł po uczy z powodu pewnej czekoladowookiej Gryfonki.
Pewnie rozmyślałaby tak jeszcze długo, gdyby nie fakt, że drzwi od Wielkiej Sali otworzyły się, a McGonnagall zaprosiła ich gestem ręki. Cała trójka posłusznie weszła do środka i stanęła na przodzie sali, parę metrów od stołka, na którym leżała brązowa, miejscami poprzecierana Tiara Przydziału. Dyrektor wstał od stołu nauczycielskiego, prosząc uczniów o jeszcze chwilę uwagi.
-Zanim zaczniemy ucztę, na którą wielu z was zapewne czeka z niecierpliwością. - mówiąc to, Albus spojrzał kątem oka na Rona Weasleya. - Chciałbym przywitać jeszcze 3 nowych uczniów, którzy dołączyli do nas na 6 rok nauki z innych szkół magii, proszę byście przyjęli ich szczególnie ciepło w swoich rocznikach, niezależnie od pochodzenia.- rzekł wesoło Albus Dumbledore, patrząc ciepło na troje jego nowych podopiecznych, po czym usiadł i skinieniem głowy, dał znać nauczycielce Transmutacji, by zaczęła drugi tego dnia przydział.
-Annabelle Levis! - odczytała imię Minerva.
Dziewczyna lekko przejęta sytuacją,podeszła do stołka po czym usiadła na nim z tiarą na głowie.
Czapka trochę pomruczała do samej siebie, po czym krzyknęła:
-HUFFLEPUFF! - stół puchonów, a zwłaszcza jego męska połowa klaskała z na tę nowinę z entuzjazmem, a razem z nimi inne domy.
-Jason Huchnet! - kolejne nazwisko, a Jasmine została sama, patrząc jak chłopak odważnie zakłada tiarę na swoją blond czuprynę.
Po dłuższej chwili namysłu, ta odezwała się głośno.
-SLYTHERIN! - Jason ruszył w stronę stołu Domu Węża, odprowadzony brawami jego domowników i westchnieniami poniektórych dziewczyn na całej sali. Jasmine tylko przewróciła na ten widok oczami, była trochę zdziwiona, myślała że Huchnet zostanie Gryfonem, w końcu aż emanował pewnością siebie.
Oklaski ucichły, a nauczycielka Transmutacji spojrzała po Wielkiej Sali z niepokojem, jednak po chwili wypowiedziała ostatnie na liście nazwisko.
-Jasmine Lestrange!- przy stołach rozległy się szepty większości uczniów, ale Ona była na to przygotowana. Wzbudziła sensację, jako nieznana do tej pory światu córka najgorszej śmierciożerczyni, więc nic w tym dziwnego, że  nie było chyba żadnej plotkary, która nie chciałaby skomentować tej rewelacji.
Jas wzięła głęboki wdech, i usiadła na stołku, zakładając na głowę wysłużoną czapkę.
-"Hmm.. Lestrange powiadasz? Pamiętam jak przydzielałam twoją matkę, znacznie się do niej różnisz..." - stwierdziła "błyskotliwie" Tiara.
-"No zobacz! Nie miałam o tym pojęcia."- odpowiedziała zniecierpliwiona Jasmine w swojej głowie, komentując w ten sposób wywody starej Tiary.
-"Och tak, tak, ja wiem że kochasz sarkazm do spółki z ironią, ale jesteś też inteligentna i to jak mało który Krukon. Odwaga, dobre serce i błyskotliwość należą do twoich cech. ALE! Zdecydowanie cechuje cię spryt  i dar aktorstwa - umiesz go wykorzystywać."
-"Myślisz że gdybym tego nie robiła, to byłabym tu teraz? Proszę pośpiesz się trochę z tą analizą mojego umysłu, bo cisza podobo robi się niezręczna po 4 sekundach, a obecna trwa 2 minuty!" - stwierdziła nerwowo brązowowłosa.
-"Jak wolisz Lestrange, i tak wiem gdzie pasujesz najlepiej, masz to głęboko w genach"
-SLYTHERIN! - ryknęła Tiara Przydziału.
Jasmine uśmiechnęła się z satysfakcją iruszyła w stronę swoich przyjaciół, którzy bili brawo, jak zbiegowie z psychiatryka, szczęśliwi że ich "ukochana wariatka J" została ślizgonką.
Wyglądało na to, że dawno nikt przydzielony do Domu Węża, nie został powitany tak entuzjastycznie, gdyż "złote trio" Gryfonów także klaskało, czym wywołało brawa od członków innych domów niż chwalebny Slytherin. Jas zajęła miejsce obok Julie, i od razu została przez nią mocno wyściskana.
Reszta 'paczki', nie pozostała w tyle z wylewnością, Blaise nie mógł się opanować i po prostu uniósł ją w powietrze i mocno przytulił.
Szybko przywitała się też z innymi uczniami, którzy siedzieli najbliżej, w tym Dafne Greengrass, Pansy Parkinson, Terrence'a Higgs'a i Astorię - młodszą siostrę Daf, która "przypadkowo" otarła się plecami o tors Dracona. Ten jedynie przewrócił oczami, zażenowany jej nieporadnymi próbami zwrócenia na siebie jego uwagi.
-Hej, my się jeszcze nie znamy, jestem Mathew Nott, brat Teodora. - odezwał się brązowooki chłopak, siedzący naprzeciwko, jednocześnie wyciągając w jej stronę swoją dłoń.
-Jesteś bratem Teo? Czemu ten pajac nic mi nie powiedział? Jasmine, miło cię poznać! - uśmiechnęła się ciepło, tylko na chwilę spoglądając w stronę Teodora, z miną w rodzaju "co to miało znaczyć?!"
Uścisnęła rękę chłopaka, i natychmiast oboje przeszedł dreszcz, ale zarówno Mat, jak i Jasmine zgodnie stwierdzili w myślach, że to wina przeciągu.
Rozmowy ucichły i wszystkie oczy zwróciły się w stronę Dumbledore'a, który zaczął swoją coroczną mowę powitalną.
-Witam wszystkich, zarówno nowych, jaki i starszych uczniów na kolejnym roku nauki w Hogwarcie! Chciałbym na wstępie podziękować wszystkim, którzy pomogli nam w odnowie tego co zostało z naszej kochanej szkoły po Ostatniej Bitwie! Miejmy nadzieję, że była to istotnie ostatnia.
Proszę was też, o przestrzeganie zasad regulaminu. Voldemort znikną raz na zawsze, więc nie ma zbytniej potrzeby ich łamania. - stwierdził, mrugając do trojga siódmoklasistów, siedzących przy stole Gryffindoru, na co cała Wielka Sala parsknęła śmiechem.
- Oczywiście inne Domy też proszę o subordynację, Slytherin postarajcie się świętować trochę ciszej, dwa lata temu słychać was było nawet w moim gabinecie, a to już nie lada wyczyn! - mówiąc to uśmiechną się ciepło do najstarszego rocznika Domu Węża, i znów, wszystkim w Wielkiej Sali poprawił się humor.
-Nie będę was zanudzać i głodzić, więc powiem tylko, że wejście do Zakazanego Lasu, jak sama nazwa wskazuje jest surowo zabronione, no i niestety, Pan Filch niezbyt dobrze znosi obecność produktów, pochodzących z Magicznych Dowcipów Weasley'ów! Ostatnia informacja dzisiejszego wieczora, to taka, że Prefektami Naczelnymi w tym roku zostają Pani Hermiona Granger z Gryffindoru, i Pan Draco Malfoy ze Slytherinu. Uważajcie, bo mają oni przywilej zarówno odejmowania punktów, jak i nakładania szlabanów, mam cichą nadzieję że będą wykorzystywać je uczciwie.- mówią to, mrugną do dwójki Prefektów Naczelnych porozumiewawczo.
Jasmine była pełna podziwu, ten staruszek naprawdę był człowiekiem, którego chyba nigdy nie opuszczał dobry humor, od razu polubiła Dyrektora.
-A teraz, wsuwajcie! - krzykną, stoły momentalnie zapełniły się dziesiątkami bajecznych potraw.
Trudno było jej pohamować śmiech, na widok Rona, który łapczywie jadł, a może raczej pożerał nogi kurczaka. Uczta była niezwykła, a po jej zakończeniu Prefekci odprowadzili uczniów swoich Domów, do Pokoi Wspólnych.
Kolejny raz tego dnia, Jasmine była zachwycona, jednak tym razem, wywołał to Pokój Slytherinu, do którego wchodziło się przez niepozornie wyglądającą, kamienną ścianę.
-Witamy w naszych nieskromnych, najlepszych w Hogwarcie i ogólnie w całym magicznym Świecie, ślizgońskich  progach! - powiedział na powitanie Blaise, kłaniając się przed Jas nisko, a potem ciągnąc ją, a tym samym całe towarzystwo, w stronę kominka i pięknie zdobionych kanap.
-I jak ci się podoba nasze ślizgońskie lokum? - zapytał wesoło tleniony blondyn, siadając obok niej na gustownej sofie. Julie usiadła po jej drugiej stronie, Blaise i Teo wybrali natomiast skórzane fotele. Do tej wesołej śmietanki towarzyskiej szybko dołączyło parę osób, Pansy - wskakująca na kolana Teodora, jego brat - siadający na oparciu sofy i Dafne, razem ze swoją siostrą Pustorią... to znaczy Astorią, która od razu zaczęła mizdrzyć się do dziedzica Malfoy'ów.
-Tu jest obłędnie! - stwierdziła, marmurowe kolumny, ogromny, bogato zdobiony marmurowy kominek, gustowne meble i ozdoby. Wszystko w barwach zieleni, srebra, ale też ecrie i brązu tworzyło niesamowity efekt. Wrażenie robiły też okna, zza których podziwiać można było Trytony, pływające w Hogwarckim jeziorze, oczywiście pod warunkiem że było dość jasno.
Przyjaciele wraz z natrętną Astorią, wesoło spędzili resztę wieczora, po czym udali się do swoich dormitoriów. W Slytherinie, panowały trochę inne zasady niż w Gryffindorze, to nie był dom, cechujący się sprawiedliwością, więc nikogo nie dziwiło, że ulubieni uczniowie Severusa, mieli takie przywileje jak dzielenie dormitorium na 2 osoby.
Jasmine miała szczęście, że Julie udało się ubłagać Nietoperza o to, by dzieliły jeden pokój, inaczej Jas pewnie trafiła by do dormitorium z Astorią... a to byłaby istna katastrofa!
Ich dormitorium mieściło po dwa łóżka, biurka, regały na książki i szafki nocne , jedną za to bardzo pojemną szafę, wszystko wykonane z ciemnego, eleganckiego drewna, sporej wielkości łazienkę oraz niezbędny w pokoju każdego rasowego ślizgona - barek na alkohol. Dziewczyny wykończone po tym pełnym wrażeń dniu zasnęły wyjątkowo szybko, wiedząc że jutro czeka je ciężki dzień.
Jas była zdecydowanie wykończona, ale jednocześnie bardzo szczęśliwa, w końcu wiedziała, że to właśnie tu jest jej miejsce, Hogwart to jej drugi dom, który zawsze będzie gotowy ją wesprzeć, kiedy inna pomoc zawiedzie.
~*~
WITAM WSZYSTKICH!
Możecie mnie zabić, na wszystkie możliwe sposoby, za to że tak długo nie dodawałam tego rozdziału... ale miałam prawdziwy natłok spraw do załatwienia. O 12 jadę na obóz, na mazury, trwający 3 tygodnie... nie wiem czy będzie tam internet, ale na pewno napiszę kolejne (przynajmniej 2) rozdziały.. obiecuje! <3
Ten rozdział jest dość długi... ale mam nadzieję że to jego zaleta :D
Mam nadzieje że wam się spodoba, czekam na wasze opinie! 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ - żelazna zasada tego bloga
Kocham was wszystkich i pozdrawiam,
Jasmine Lestrange ;*